Fejm za hejt, czyli polskie piekiełko eksportowe

Fejm za hejt, czyli polskie piekiełko eksportowe

Dodano: 
Rafał A. Ziemkiewicz
Rafał A. Ziemkiewicz Źródło:PAP / Leszek Szymański
4 października, dzień 581. Wpis nr 570 | Dużo o tym, jak zatrzymano i zawrócono redaktora Ziemkiewicza z Londynu do domu. Odwoził ci on córkę na uczelnię w Oxfordzie, ale na przejściu granicznym został zatrzymany, zaproponowano mu by się sam zawrócił, z czego nie skorzystał.

Po wielu godzinach zatrzymania deportowano go do Polski, ponieważ urzędnicy imigracyjni uznali go za osobę niepożądaną. Powodem miały być poglądy redaktora, które – jak podano w piśmie – nie pasują do wartości Wielkiej Brytanii. Sam przebieg i konteksty opisał zaraz na vlogu sam redaktor i jak kto chce może zobaczyć co się stało.

Skoro już wszyscy wszystko wiedzą, mnie zainteresowało co innego. Reakcja. Ziemkiewicz ma wielu wrogów, może nawet więcej niż entuzjastów, co przy wielotysięcznych nakładach sprzedanych książek wskazuje jak wielu ludzi go nie lubi, czy nawet nienawidzi. Działa tu automatyzm wpisywania go w plemię pisowskie, ale to raczej naiwność, albo macherstwo. Bo pan Rafał jest takim pisowcem jak, za przeproszeniem ja sam. A więc wiem o czym piszę. Ziemkiewicz idzie niełatwą ścieżką po cienkiej linie niezależności w myśleniu, zaś rzucają w niego pomidorami oba plemiona. W związku z tym ma jak w ruskim czołgu – strzelają zewsząd. Ale muszę przyznać, że pisowcy strzelają do niego mniej, co w rozumieniu pełowców oznacza, że on jest od tych drugich. Taka to „logika” tej plemiennej wojenki.

Nie lubiany jest przez „totalnych” szczególnie za to, że ciężko go zagiąć. Pisze dobrze i nie na temat, obala wszelkie kalki myślowe, zwłaszcza obecne w opozycji, nie szczędzi gorzki słów PiS-owi za niekonsekwencje. Ma gadane, vlogowane, a jego książki sprzedają się dobrze, choć są często szykanowane w dystrybucji. Jest też mocno oczytany, co psuje jego przeciwnikom spod znaku „młodych, wykształconych z dużych ośrodków” sianie stereotypów, że po tej stronie to światłość sama, a kto przeciw ten obskurantyzm i ciemnogród, co to ledwie zdanie skleci.

Mobilizacja sił totalnej opozycji

A więc co mnie zastanowiło, skoro to tak do znudzenia przewidywalne? Ano moment. Jest bowiem kilka takich chwil w roku, gdzie mobilizacja sił „totalnej opozycji” jest tak przemożna, że włączają się wszyscy. Bo między tymi pikami jest normalna orka, czyli wyskakują różni, naprzemienni i człek się gubi w rozeznaniu ile tego i gdzie kto siedzi. Deportacja Ziemkiewicza z granicy była jak walnięcie w kamień. Jest bum!, i wystarczy tylko odejść na boczek i można zobaczyć jak wyłazi całe towarzystwo i którymi dziurami, czyli kto i z jaką narracją. Policzyłem więc te dziury, ale nie ludzi nimi posuwających, tylko wątki. Zobaczyłem co takiego można w tej klinicznie czystej sytuacji dla logiki i wolności przekonań wymyśleć, by dołożyć Ziemkiewiczowi, skoro jest wreszcie okazja.

Na początku umówmy się – trafiła się sposobność i po prostu ci, co go nie lubią zwietrzyli okazję, by wywalić w redaktora, bo ten akurat ma kłopot. Jego zatrzymanie było takim właśnie bum w kamień. A tam już od dawna siedziało i kisiło się całe towarzystwo z gotowcami. No i co tam wyszło? Z oboczności na pierwszy rzut to plotka, że się awanturował, a może pijany był, bo przecież „każdy pijak to złodziej” itd. Wiadomo, jest kalka do awanturowania się na lotnisku i odtwarzają się ludowi schematy z Protasiewiczem. Czyli wstyd, a więc kara słuszna. Ale z dużych spraw – po pierwsze cios miał być bolesny, bo przecież Ziemkiewicz niejednokrotnie mówił, że każde państwo ma prawo wpuszczać kogo chce i stosować swoje przepisy wobec przyjezdnych. To teraz ma – jak go dosięgła realizacja jego postulatów, to pewnie teraz płacze gdzieś tam w kącie, bo rzeczywistość zweryfikowała jego tezy i ma za swoje. Tu wyszło słabo, bo pan redaktor odwiną się od razu, że nie odmawia takiego prawa Wielkiej Brytanii, tyle, że kryteria takiego działania uważa za upadek tego kraju. A więc tu nie dało się go złapać na hipokryzji.

Do tego mamy zarzut pokrewny – to teraz widzi co czują Afgańcy wywożeni do lasu przez faszystowską Straż Graniczną. A przecież to są sytuacje nieporównywalne. Nie przypominam sobie by Ziemkiewicz przeprawił się na Wyspy pontonem z całą rodziną mówiąc, że uciekł z talibowego Afganistanu. Przeciwnie, wziął paszport i pojechał na legalu. Nie koczował na lotnisku, nie wystawiał dziecka (?) na pokaz pod zdjęcia. No i w końcu – żaden redaktor z postępowej gazety nie pofatygował się, by przekazać światu poruszające wieści z jego eskapady po ocalenie, lub choćby lepsze życie.

Następne „zarzuty” wobec niego są już coraz bardziej kuriozalne. No bo popatrzmy: pojechał do kraju, o którym wiedział, że go nie wpuści, a taki to niby „miszcz riserczu”. Przecież wiedział, że go nie wpuszczą, bo mu już raz odwołali zaplanowane występy. Tak, odwołali, ale nie nie wpuścili. A skąd on ma wiedzieć co sobie o nim wpisał w kompach urząd imigracyjny? Absurdalność doszła tu do poziomu granicznego, pojawiły się bowiem spekulacje, że Ziemkiewicz WIEDZIAŁ, że go przyskrzynią i specjalnie użył tej sytuacji, by zrobić fejm wokół siebie, wszak niedługo premiera jego kolejnej książki. Tak, nawet pewnie po to wcześniej namówił swoją córkę do startowania na Oxford, czyli jakieś parę lat temu, zaczął uczyć angielskiego i biotechnologii.

Kolejna próba złapania Ziemkiewicza na hipokryzji to zarzut, że jak to – taki patriota, a wysyła córkę na obcy uniwerek, drenując piastowskie mózgi na obczyźnie? Na co ojciec córki swojej odpowiedział rezolutnie, że może z chęcią, ale tego co młoda chce się uczyć jakoś u nas na uczelniach nie uświadczysz. Córka jest jedyną kobietą na wydziale, nieliczną z Europejczyków, o Polakach nie wspominając. No to go z innej mańki: taki tu, że niby won z LGBT a córkę wysyła w paszczę lwa, bo tam elgiebetyzm na Oxfordzie na całego. I w Polsce mówi co innego, a tu proszę bardzo – nie przeszkadza. Na to Ziemkiewicz znowu rezolutnie: że on miał za komuny wtręty przymusowe z wyższości komunizmu nad kapitalizmem, to teraz córa będzie miała o genderyzmie. Taka karma jakie czasy. (Cytuję Ziemkiewicza i napadaczy na niego z pamięci, bo nie mogę zacytować źródeł, bo świat się skończył, to znaczy fejsbuk i twitter się zawiesiły, gdy pisałem ten wpis).

Wojna polsko-polska

Na końcu kasa, czyli huzia na bogatego, co to go na Oxfordy stać. Niech się zawistni biedniaki uaktywnią. No bo skąd ma taką kasę, poza tym na córkę wydawać się zachciało? By przepił, nikt by nie widział, to by się nie czepiał. Ale inwestować w wielkie marzenia zdolnego dziecka? W dodatku jest to kasa zarobiona na antysemityzmie redaktora, jego z mlekiem wyssanym, na ksenofobi, faszyzmie i wszelkich grzechach nielewaka. Czyli są to brudne pieniądze z przemysłu nienawiści mające być wyprane na Oxfordzie. Na co Ziemkiewicz przytakuje, że tak, oczywiście – zarobiłem je głównie dzięki wam, moim nienawistnikom, którzy swoim hejtem robicie mi fejm i zasięgi, a więc – dzięki. Co może potwierdzać spiskową wersję dla naiwnych, że Ziemkiewicz skonstruował za pomocą służb imigracyjnych maszynkę do promowania swojej książki.

W sumie, jak się patrzy na pana Rafała, to widać, że go to zlewa. Z jednym wyjątkiem – ta sytuacja dotyczy jego najbliższych. Bo już się pojawiły hienie zaśpiewy – no to po takim wjeździe wszyscy na uczelni dowiedzą się, że to córka jakiegoś antysemity, co się super wpisze w image polskiego ludu, hodowany na świecie od dawna, nawet przez jego wyrzutków. To takie polsko-podłe. Młoda się za daleko wychyliła z polskiego gara swar, a więc za łeb i na dół do kipieli. Zamiast się cieszyć, że Polka zaszła tak daleko, to nie, my tu przyniesiemy ten swój polaczkowaty syf, narobimy w auli, bo to są nasze nierozwiązywalne sprawy i będziemy tym zakażać każde otoczenie. A ty, młoda, nie uciekniesz od nas, choćbyś i chciała, choćbyś i nie podzielała poglądów ojca, choćbyś się nimi nawet nie interesowała, tylko jakąś biotechnologią. No, chyba, żebyś się, a la Siemoniak, publicznie odcięła od tatusia, to może i byłoby taktycznie zabawnie. Ale na przystanie do nas nie ma co liczyć. Dla takich może być tylko osłabiona forma ostracyzmu – przemilczenie.

Teraz trzeba patrzeć co, kto i komu życzliwie z Polski doniesie na roku młodej Ziemkiewiczównej. Jak Hindusi czy Chińczycy oraz władze uczelni będą uświadamiani jaka tam krew i czyja studiuje. Takie polskie piekiełko. I tu jest się czym martwić, nie tylko z perspektywy Pana Redaktora, ale naszego narodu.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.

Czytaj też:
Polityk Lewicy chciała udowodnić "antysemityzm" Ziemkiewicza. Nie wyszło
Czytaj też:
Budka o zatrzymaniu Ziemkiewicza: Ksenofob zawrócony z granicy

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także