W poniedziałek minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wezwał do zbadania niemieckiego modelu powoływania sędziów. Szef MS zapowiedział, że skieruje do Rady Ministrów wniosek o pozwanie Niemiec przed TSUE za naruszenie unijnych traktatów w związku z upolitycznieniem tamtejszego sądownictwa. Ziobro oczekuje wezwania Komisji Europejskiej do podjęcia wszelkich działań wobec Niemiec.
Gmyz o niemieckim wymiarze sprawiedliwości
Dziennikarz "Do Rzeczy" i korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz przekazał, że procedury wyboru sędziów w Niemczech są "z gruntu rzeczy upartyjnione". – Zarówno na szczeblu landowym, jak i na szczeblu federalnym, o tym, kto zostanie sędzią (…) decydują politycy – powiedział.
– W tych gremiach, które powołują sędziów, są wyłącznie przedstawiciele partii politycznych, co ciekawe tylko tych, które w jakiś sposób sprawują władzę – dodał.
Gmyz podkreślił, że gigantyczny wpływ na powoływanie sędziów mają przede wszystkim dwie największe partie na niemieckiej scenie, czyli chadecja (CDU/CSU) oraz socjaliści (SPD). – Jeżeli uwzględnimy, że te dwie partie rządziły przez minione osiem lat, to można powiedzieć, że poniekąd istnieje ich monopol na wyłanianie sędziów – ocenił.
Z ław Bundestagu na prezesa Trybunału
Dziennikarz wspomniał, że czasem w tych gremiach zdarzają się przedstawiciele opozycji, ale w ostatniej kadencji Bundestagu nie było w nich członków największej frakcji opozycyjnej – AfD.
– W niemieckim systemie prawnym nie istnieje zakaz przynależności sędziów do partii politycznych i oni bardzo często z tego korzystają, tak jak na przykład szef Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe (Stephan Harbarth – red.), który wprost z ław Bundestagu przesiadł się na fotel sędziowski – mówił Gmyz.
Czytaj też:
Tajna kolacja Merkel z sędziami TK. Ujawniono kulisy