W piątek w Strasburgu w okolicach siedziby Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zebrali się działacze NSZZ "Solidarność" oraz osoby związane z kopalnią w Turowie. Celem protestu było wyrażenie sprzeciwu wobec nakazowi TSUE ws. zamknięcia kopalni węgla w Turowie. Lokalne władza odgrodziły unijny trybunał od protestujących przy pomocy zasieków.
Zdaniem politologa prof. Andrzeja Gila protest Polaków nie przyniesie oczekiwanych skutków.
– Nie wpłynie to na decyzję TSUE, ani decyzje poszczególnych komisarzy, ani czeskich polityków. Chyba, że dokona się zasadniczy zwrot po wyborach w Czechach i będzie rząd bardziej przyjazdy Rzeczypospolitej – ocenił wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego na antenie Polskiego Radia 24.
Jak podkreślił ekspert, spór ma również swój wymiar społeczny. – Tutaj jest większa szansa na to, by polski głos w Luksemburgu pod Trybunałem Sprawiedliwości był usłyszany – stwierdził. – Wymiar społeczny, czyli przekonanie, że nie chodzi o sprawy polityczne, ale chodzi o sprawy związkowe, sprawy ludzi - o ich miejsca pracy i poziom życia. To bardziej odbije się echem – dodał politolog.
Prof. Gil nie ma także wątpliwości, że sędzia Rosiario Silva de Lapuerta wydając swoją decyzję kierowała się "własnym widzimisię" a nie prawem.
Spór o Turów
Na wniosek czeskiego rządu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej we wrześniu tego roku postanowił, że Polska płacić będzie karę w wysokości 500 tys. euro dziennie za niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Zdaniem Czechów przez pracę kopalni na dostęp do wody narzekają mieszkańcy regionu Liberec.
Czytaj też:
Protest "Solidarności" w Luksemburgu. Mocne przemówienie DudyCzytaj też:
"Jak to widzi premier Morawiecki...". Bąkiewicz na proteście przed TSUECzytaj też:
Protest "Solidarności". Zalewska: To może rozpocząć protesty w całej Unii Europejskiej