Gdzieniegdzie wiszą wciąż billboardy reklamujące szczepienia z napisem „Ostatnia prosta”. Można odnieść wrażenie, że hasło cokolwiek się przeterminowało. Rząd zaczął się nim posługiwać, gdy uruchamiano dopiero powszechny dostęp do szczepień, czyli w maju. Pan premier i minister Michał Dworczyk z pompą uruchomili kampanię, w którą zaangażowano znane osoby. Celem było przekonanie Polaków, że jeśli przyjmą szczepionkę, to problemy się zakończą i będzie można wrócić do normalnego życia. Otóż – nie bardzo.
Z perspektywy blisko już roku od rozpoczęcia akcji szczepień można powiedzieć, że z całą pewnością nie zakończyły one epidemii. Widać to po krajach, gdzie współczynnik zaszczepienia jest najwyższy. W Wielkiej Brytanii wynosi obecnie 67 proc. plus ponad 6 proc. zaszczepionych częściowo, tymczasem dzienna liczba nowych przypadków jest największa od stycznia i wynosi blisko 50 tys. (2,32 na milion mieszkańców).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.