Zwyczaj przyszedł ze Stanów i polega na tym, iż w pierwszy piątek po Dniu Dziękczynienia sklepy są czynne dłużej i mamy super zniżki na ceny produktów. Jest to także sygnał do rozpoczęcia bożonarodzeniowych promocji. (Z tym, że zasada ta jest już nieaktualna, gdyż nagminnie przekraczana. Można powiedzieć, że u nas dniem krytycznym, po którym zaczynają się pojawiać motywy świąteczne jest już w Polsce… Wszystkich Świętych).
Czarny Piątek jest świętem zakupowym, co pokazuje świecczenie obrządków i przenoszenie ich w obszary komercyjne. Stąd ten wysyp importowanych świeżych tradycji. Świeżych, bo ja pamiętam jak nawet w USA nie było jeszcze Czarnego Piątku. A więc powoli komercja dyktuje nam kalendarz nowych świąt. Nowe to pikuś – mamy konwersję komercji na tradycyjne święta. Widać to po skomercjalizowaniu np. Bożego Narodzenia. Właściwie to jesteśmy już daleko od istoty tej tradycji, Mikołaj to święty od prezentów (przychodzi szczodrobliwy koleś dwa razy, bo i na „Mikołajki”, i pod choinkę), a aspekt religijny świąt zastępuje obecnie najobrzydliwsze i spotterowane określenie „magia świąt”. Też mi magia, cholera. No po prostu nie można się od niej opędzić, głównie od magicznych prezentów i promocji. Tak to święto nadziei narodzin Dzieciątka zostało sprowadzone do świętowania konsumpcji w świątyniach religii sprzedaży, jakimi stają się sklepy.
Ale jesteśmy przy Czarnym Piątku. Wszyscy myślą, że te sklepy to takie życzliwe z tymi promocjami. A sprawa jest prosta – musimy wyczyścić lady i magazyny ze starego asortymentu przed świątecznym szaleństwem i wyprzedajemy się na pełnej petardzie. W dodatku widać pewną cudowną przypadłość, pogłębiającą się przed Czarnym Piątkiem. Otóż szał zakupowy wciśnięty przez konsumpcyjną propagandę powoduje, że wszyscy lecą do sklepów bo jest taniej, a wcale tak nie jest. Na samym początku tak było, ale teraz, jak już jest wśród zakupowego ludu utrwalone, że w zakupowe piątunio roku będzie taniej, to nikt nawet nie sprawdza. Ot, dodrukuje się tylko metek z przekreślonymi „starymi” cenami i gotowe. A jak już są prawdziwe zniżki to widać… jakie marże przed promocją mieli producenci i sprzedawcy, skoro stać ich na zjazd do 80%. A lud się cieszy.
Będzie takich świąt coraz więcej. Czarny Piątek to już Czarny Tydzień, mamy też Cyber Monday i takie tam. No, na przykład Halloween. „Zwyczaj” importowany też ze Stanów, w kontekście kompletnie obcym dla polskiej katolickiej w tym czasie tradycji. Dla wielu niedowiarków ten dzień to po prostu Święto Zmarłych, które nie ma nic wspólnego z Zaduszkami katolików. I dobrze, ale to znowu „zeświecczenie” religijnej tradycji. I teraz w to wchodzi komercja poprzez drzwi katolickiego święta. Ja tam nie mam pretensji do tego, że dzieciaki latają poprzebierane żebrząc o słodycze. Nawet nie martwię się, jak inni ultrasi, że to jakieś pogańskie gusła, które robią wodę w mózgu nie tylko dzieciakom. Ja uważam, że ta nowa świecka tradycja ma podłoże znowu… komercyjne.
Pomijając, że jest znanym od dawna w wielu cywilizacjach, przykładem „zatańczenia i zabawienia” strachu przed śmiercią, to w obecnym wymiarze oprócz zabawy chodzi o komercję. No, bo przecież trzeba nakupować tych strojów do przebrania się, zrobić może parę przyjęć, z możliwością fajnego przebrania się. To lepsze marże niż te ze zniczy na grobach. A więc wraz z postępem sekularyzacji to komercja będzie nam fundowała nowy rytm tradycji raz to promując własne obrządki, raz to komercjalizując istniejące. Będziemy coraz bardziej cywilizacją bez transcendencji, którą zastąpi sybarytyzm świętowania konsumpcyjnych uniesień.
Ja mam dość zaawansowanych wiekiem znajomych. Pamiętam Wigilię u przyjaciół jakieś 10 lat temu. Ze 25 osób i tylko ja i gospodyni znaliśmy kolędy. Jechaliśmy równo w duecie z godzinę. Ja i ona, zagorzała ateistka.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
