Od kilku tygodni rząd w Berlin regularnie odmawia dostarczenia nad Dniepr jakiejkolwiek broni defensywnej. Do niedawna zakaz obejmował nawet eksport hełmów i kamizelek kuloodpornych, jednak po fali krytyki rząd RFN poinformował, że prześle Ukrainie 5 tys. hełmów wojskowych. Kanclerz Scholz nie zezwolił również Estonii na wysłanie na Ukrainę starych niemieckich haubic.
Błędna polityka Berlina
Jak wskazuje komentator "Der Spiegla", taka polityka jest krótkowzroczna oraz może nieść opłakane skutki w postaci rozzuchwalenia Władimira Putina.
„Z wojskowego punktu widzenia dostawa broni może być rzeczywiście bez znaczenia, ale trudno zaprzeczyć, że miałaby ona znaczenie polityczne. Byłby to sygnał pod adresem Putina, że Zachód zjednoczony przeciwstawia się jego groźbom. Byłaby dowodem na determinację Europejczyków do wspólnej obrony przed polityką mocarstwową ignorującą prawo międzynarodowe” – pisze Neukirch.
Dziennikarz dodaje, że nie ma pewności co do tego, że transport broni na Ukrainę zahamowałby wojenne zapędy Kremla, ale z całą pewnością można stwierdzić, że "brak jedności (wśród sojuszników) sprawia, iż wojna staje się bardziej prawdopodobna”.
Komentator przypomina, że Niemcy roszczą sobie prawo do przewodzenia w Europie, a w umowie koalicyjnej między SPD, a Zielonymi i liberałami znalazły się zapisy o „strategicznej suwerenności” UE i „zdolności do działania w globalnym kontekście”. Miękka polityka wobec Moskwy przeczy jednak tym deklaracjom i wynika, zdaniem Neukircha, z pacyfistycznej niemieckiej tradycji będącej wynikiem II wojny światowej.
"Taka postawa jest jednak niezgodna z ambicją przewodzenia” – zauważa komentator.
Czytaj też:
Były kanclerz Niemiec: Mam nadzieję, że skończy się wywijanie szabelką na UkrainieCzytaj też:
Ochłodzenie relacji z Niemcami. "Die Welt": Spełniają się mroczne przewidywania polskiego rządu