W ostatnich tygodniach Kubą wstrząsnęła seria klęsk żywiołowych. 10 listopada br. wschodnia część wyspy doświadczyła trzęsienia ziemi o sile 6,8 stopnia, cztery dni po tym, jak uderzył w nią huragan o sile 3 stopni, zmuszając do ewakuacji ponad 280 000 osób. Kolejny huragan pochłonął już sześć ofiar śmiertelnych pod koniec 20 października. W sumie zniszczonych zostało prawie 15 500 domów i 37 500 hektarów pól uprawnych, 180 placówek opieki zdrowotnej w trzech prowincjach doznało poważnych uszkodzeń, a w całym kraju wystąpiły przerwy w dostawie prądu z powodu uszkodzeń elektrowni.
Zbyt małe racje żywnościowe
Nawet pomijając katastrofy, codzienne życie na Kubie jest niezwykle trudne, powiedział w wywiadzie o. Dumont. Ograniczone racje żywnościowe – tak zwane "cuota” – mają obecnie największy wpływ na codzienne życie. Ceny w sklepach są dla przeciętnego człowieka nieosiągalne, biorąc pod uwagę miesięczne pensje w wysokości od 15 do 40 dolarów amerykańskich, dlatego zaopatrzenie zależy głównie od podstawowych artykułów spożywczych dostarczanych przez państwo po subsydiowanych cenach. Jednak przyznane racje żywnościowe nie pokrywają zapotrzebowania i wciąż się kurczą. – Na przykład racja ryżu wynosi obecnie od półtora do dwóch kilogramów na osobę miesięcznie, cukier jest dostępny tylko nieregularnie, a fasola, niegdyś podstawowe pożywienie, prawie nigdzie nie jest już dystrybuowana – powiedział misjonarz.
Ludność Kuby uzupełnia swoją dietę na czarnym rynku, gdzie ceny drastycznie wzrosły. Rodzinom z małymi dziećmi, dzieciom w wieku szkolnym lub osobom starszym często trudno jest zapewnić odpowiednie odżywianie. – Wielu rodziców poświęca własne jedzenie i często je tylko raz dziennie, aby dzieci miały wystarczającą ilość – powiedział o. Dumont, który sam schudł dziesięć kilogramów w ciągu dwóch lat swojej pracy. Starsi ludzie, którzy potrzebują specjalnej diety, również bardzo cierpią z powodu tej sytuacji.
Brak prądu, brak snu
Podobnie ograniczony jest dostęp do benzyny. Tylko firmy państwowe i niektóre instytucje publiczne mogą ją regularnie kupować, podczas gdy ludność często musi czekać godzinami na stacjach benzynowych. Leki są również niezwykle trudne do zdobycia. Apteki często otrzymują dostawy tylko kilku opakowań, które są przekazywane pierwszym osobom czekającym w kolejkach. – Wszyscy inni muszą uciekać się do czarnego rynku, gdzie leki są oferowane po zawyżonych cenach za pośrednictwem WhatsAppa, a dostawy są organizowane w tajnych lokalizacjach – powiedział zakonnik.
Przerwy w dostawie prądu, które pogorszyły się w ostatnich miesiącach, są również częścią codziennego życia na Kubie. – Podczas gdy takie przerwy trwały od czterech do sześciu godzin dziennie, większość kraju, a nawet stolica Hawany, była ostatnio wielokrotnie pozbawiona prądu przez kilka dni z rzędu – powiedział o. Dumont. Powodem tego jest zniszczona infrastruktura i niewystarczające naprawy uszkodzonych elektrowni. Konsekwencje przerw w dostawie prądu są poważne. – Telefony komórkowe i lodówki zawodzą, łatwo psująca się żywność szybko gnije, a wysokie temperatury sprawiają, że codzienne życie staje się nie do zniesienia. Ze względu na ciągłe upały ludzie z trudem mogą spać bez wentylatorów, a następnie nie są w stanie poradzić sobie z codziennym życiem – powiedział zakonnik.
Rosnąca otwartość
Wielu osobom udaje się przetrwać dzięki pieniądzom od krewnych za granicą. Według szacunków, ponad pół miliona Kubańczyków opuściło kraj od 2021 roku. Ważne jest również uprawianie własnej żywności w ogrodzie, a wiele osób stara się również zapewnić sobie dodatkowy dochód, sprzedając owoce i wykonując prace fizyczne, takie jak naprawy samochodów lub sprzętu.
Kościół również stara się pomóc, wykorzystując nieliczne dostępne mu zasoby. – Kupujemy leki za granicą i dajemy je bezpłatnie pacjentom, którzy mają receptę od lekarza – wyjaśnił zakonnik, który uprawia maniok, pomidory i awokado na swojej stacji misyjnej, aby rozdawać je potrzebującym. Ryż i fasola, wcześniej kupowane na czarnym rynku, są również rozdawane po niedzielnych mszach św.
Jednak księża katoliccy pracujący na Kubie, których liczba w diecezji Cienfuegos, gdzie pracuje o. Dumont jest przez reżim ograniczona do 15 duchownych. Wiara chrześcijańska i sakramenty są "źródłem nadziei” dla wielu ludzi, ponieważ od wizyty papieża Jana Pawła II w 1998 r., po czasach represji i narzuconego przez państwo ateizmu, nastąpiła zmiana w kierunku większej tolerancji i dialogu ze strony władz na Kubie. – Obecnie rośnie otwartość i wiele osób chce przyjąć chrzest św. Strach ludzi przed publicznym deklarowaniem się jako katolicy maleje – powiedział o. Dumont.
Zwrócił uwagę, że elementy religii naturalnych i czarów są nadal szeroko rozpowszechnione w kulcie „Santerii”, a sekty i wspólnoty ewangeliczne również realizują czasami agresywną strategię misyjną.
Dzielenie się pomimo ubóstwa
Misjonarz, który regularnie stara się informować o swojej pracy w Europie, opisał ją jako "misję budowania mostów między bogatymi i biednymi częściami świata”. Na Kubie i w innych krajach dotkniętych wielkim ubóstwem istnieją ogromne potrzeby materialne, "ale jednocześnie ogromne bogactwo ludzkie, widoczne w imponującej solidarności między ludźmi i niezwykłej gościnności. – Ludzie dzielą się ze sobą, nawet jeśli sami prawie nic nie mają. Ta otwartość może być wzbogaceniem Europy, w której często panuje poczucie wyobcowania z powodu presji indywidualizmu – powiedział o. Dumont.
Czytaj też:
Zbliża się VIII Światowy Dzień Ubogich. Co zrobi papież Franciszek?Czytaj też:
Niemcy. Czterech biskupów krytykuje Niemiecką Drogę Synodalną