Gość Radia Białystok zwrócił uwagę na błędne założenia Rosjan dokonane przed rozpoczęciem wojny.
–Oni byli przekonani, że zajmą spore fragmenty Ukrainy bez walki albo z minimalnym oporem, co udało się chyba tylko w jednym miejscu, czyli w Chersoniu, na tym odcinku krymskim, gdzie rzeczywiście Rosjanie w ciągu jednego dnia zajęli bardzo duże terytorium. I w zasadzie to spowodowało właśnie to, co mamy w Mariupolu, w Chersoniu czy w Mikołajewie – ocenił ekspert ds. stosunków międzynarodowych.
Nikt nie spodziewał się oporu ukraińskiego
Zdaniem analityka można odnieść wrażenie, że Rosjanie tworzą swoją taktykę wojenną "na kolanie". – Próbowali desantów powietrznych, to się nie udało. Próbowali takiego blitzkriegu, to się zdecydowanie nie udało. W tej chwili próbują takiej klasycznej wojny, trochę pozycyjnej, gdzie nie narażając swoich żołnierzy, bombardują przeciwnika dopóty, dopóki on jest jeszcze w stanie strzelać – powiedział.
Dr Wojciech Szewko przyznał, że Rosjanie mogli już wprowadzić na terytorium Ukrainy większość zgromadzonego wojska. Zaznaczył jednak, że pojawiają się informacje o ruchach wojsk z innych frontów na zachód. W każdym razie Rosjanie stracili już więcej zasobów, niż zakładali przed inwazją.
– To są ogromne środki. Przecież to nie jest tak, że Rosjanie celowo sobie zgromadzili za mało wojska, żeby przegrać wojnę. Im się wydawało, że te siły są aż nadto wystarczające. Po prostu nikt się nie spodziewał - ani wywiady zachodnie, ani wywiad rosyjski - oporu ukraińskiego – powiedział.
Czytaj też:
Morawiecki: Naszym obowiązkiem jest być tam, gdzie wykuwa się historiaCzytaj też:
Brytyjski wywiad ostrzega: Rosja może planować operację pod fałszywą flagą