Gdy mowa o stosunkach handlowych z Rosją, niemieckie władze stosują od dawna jedną, bardzo skuteczną sztuczkę PR-owską. I to niezależnie od tego, czy w Berlinie rządzi akurat SPD, chadecja czy wielka koalicja.
Otóż każda umowa handlowa, inwestycja czy każde porozumienie w sprawie na przykład dostaw surowców z Rosji są przedstawiane jako sprawa „żywotna dla interesów niemieckiej gospodarki i całego społeczeństwa”. Jednak takiego języka politycy używają wyłącznie w stosunku do własnych wyborców – by przekonać ich, że dbają o ich dobrobyt i są nawet gotowi, w imię wyższych celów, bratać się z nie do końca demokratycznym reżimem Władimira Putina.
Jednak na potrzeby zagranicznej opinii publicznej retoryka ulega zmianie o 180 stopni. Kiedy jakiś kraj, dajmy na to Polska, podnosi swoje wątpliwości co do powolnego uzależniania się gospodarki Niemiec od Rosji – zwłaszcza w dziedzinie energii – usłyszymy, że „to sprawa prywatnych koncernów”, a państwo co najwyżej ułatwia kontakty między podmiotami z obu państw.
Nie dajmy się zwieść: biznesowe relacje między Berlinem a Moskwą to nie tylko kontakty między „prywatnymi koncernami”. Trudno znaleźć na mapie świata dwa niesąsiadujące ze sobą kraje, których stosunki dyplomatyczne byłyby tak mocno splecione z interesami ekonomicznymi. Owszem, niemiecki rząd ułatwia życie firmom, które chciałyby inwestować w Rosji, ale to ułatwianie odbywa się na najwyższym szczeblu. Budowanie „atmosfery przyjaźni i zaufania” trwa od lat, zaczęło się długo przed tym, zanim upadł Związek Sowiecki, a w XXI w. nabrało zdecydowanego przyspieszenia. Dlatego dziś, gdy Europa debatuje nad sankcjami gospodarczymi wobec Rosji, prezesi niemieckich firm są przerażeni. Nie tylko perspektywą gigantycznych strat i utraty chłonnego rynku, ale także zawalenia się całej misternej konstrukcji, pozwalającej na prowadzenie interesów w Moskwie, Petersburgu czy Rostowie na specjalnych warunkach. Żaden biznesmen nie jest witany w Rosji z taką serdecznością i taką atencją jak biznesmen niemiecki.
Kanclerz Angela Merkel i jej minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier stąpają dziś po bardzo cienkim lodzie. (…)