Damian Cygan: Gazprom ogłosił, że wstrzymał dostawy gazu do Polski, choć surowiec nie płynął gazociągiem jamalskim już od kilku miesięcy. O co zatem chodzi?
Wojciech Jakóbik: Gaz nie płynął gazociągiem jamalskim do Niemiec przez Polskę od świąt Bożego Narodzenia, natomiast do Polski płynął. Przestał płynąć na chwilę 24 kwietnia, a potem w nocy z 24 na 25 kwietnia został całkowicie zatrzymany. Z kolei dziś przed 8:00 te dostawy znowu zostały uruchomione, więc mogę powiedzieć jedno: pewność dostaw gazu z Rosji zawsze jest iluzoryczna. Dzisiaj gaz jest, jutro nie ma. Obecny spór o płatność w rublach po raz kolejny pokazuje, że na tym dostawcy nie można polegać.
Można wyobrazić sobie teraz różne scenariusze, zaczynając od takiego, że dochodzi do jakiegoś porozumienia i gaz znowu płynie przez Jamał. Albo przeciwnie – dochodzi do totalnej eskalacji i Gazprom przerywa dostawy nie tylko do Polski, ale także do innych krajów, czego dowodem jest Bułgaria, która też otrzymała informację o wstrzymaniu dostaw.
Podsumowując, Rosja jest partnerem niegodnym zaufania, a umowy podpisane z Gazpromem mogą być zerwane w każdej chwili. I to jest właśnie argument za uniezależnieniem się od gazu z Rosji, co w Polsce było z powodzeniem realizowane, ale w krajach takich jak Austria, Niemcy czy Węgry niestety nie.
Jak Polska może zastąpić rosyjski gaz? Z których kierunków?
Polska ma zapasy gazu pozwalające przetrwać dwa miesiące bez jakiegokolwiek importu tego surowca. Alternatywą jest giełda niemiecka przez rewers gazociągu jamalskiego o przepustowości 5,5 mld metrów sześciennych. Od maja połączenie z Litwą o przepustowości 2 mld metrów sześciennych. Od lipca połączenie ze Słowacją – 6 mld metrów sześciennych. Od października Baltic Pipe – 3 mld metrów sześciennych, a od grudnia – 10 mld metrów sześciennych. Do tego gazoport – 6 mld metrów sześciennych, potem 8,2 mld metrów sześciennych.
Wszystkie te źródła można podzielić na takie, które dają nierosyjski gaz, czyli LNG i Baltic Pipe, oraz te, które zaopatrują gaz z molekułami rosyjskimi włącznie. Źródła nierosyjskie są pewne, obwarowane kontraktami długoterminowymi. Natomiast źródła z giełdy europejskiej będą przedmiotem rywalizacji, jeśli Gazprom zamieni taktykę wstrzymania dostaw gazu do Polski w strategię pogłębiania kryzysu energetycznego, co byłoby kolejną fazą gry toczonej przez Rosjan od wakacji 2021 roku.
Jak to wszystko wpłynie na zwykłego Kowalskiego? Czy powinniśmy być gotowi na wzrost cen?
Natychmiast po pierwszych nieoficjalnych informacjach o przerwie w dostawach gazu do Polski, gaz na belgijskiej giełdzie TTF podrożał o kilkanaście procent. Także jest drożej i będzie drożej. Z tego powodu kraje europejskie wprowadzają różne rozwiązania zabezpieczające dostawy oraz obniżające ceny dla gospodarstw domowych i przemysłu. Te subsydia będą musiały być utrzymywane i należy być przygotowanym na eskalację wojny gazowej w Europie, nawet jeśli do niej nie dojdzie. Ale już teraz w sektorze gazowym przechodzimy coraz bardziej na gospodarkę wojenną. Rosja prowadzi wojnę z NATO – na Ukrainie w sposób militarny, a na rynku gazu z użyciem Gazpromu.
Czytaj też:
Andriejew: Polska nie będzie mogła zrezygnować z rosyjskiego gazuCzytaj też:
Ukraińskie media: Prezydent Polski chce demontażu Nord Stream 2
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.