Niedawno zakończyła się Konferencja w sprawie przyszłości Europy, która miała nakreślić nowe kierunki rozwoju Wspólnoty. Jej ustalenia komentował na antenie Polskiego Radia 24 prof. Grosse.
Niepokojące zmiany
– Mamy za sobą mniej więcej roczny proces konsultacji politycznych w Unii Europejskiej. Chodziło przede wszystkim o to, żeby zmobilizować jak najwięcej obywateli tak zwanego społeczeństwa obywatelskiego, think tanków, instytucji, które miałyby włączyć się w projektowanie przyszłości Unii Europejskiej – opisywał ekspert.
Profesor wskazał, że podczas licznych debat pojawiły się także głosy krytyczne dotyczące zaproponowanych zmian, które "podważają jego demokratyczny i polityczny mandat".
– Tym bardziej, że normalna procedura, jeśli chodzi o zmianę traktatów, należy do państw członkowskich. I to każde państwo ma prawo weta, ma prawo zablokować zmiany, zwłaszcza takie, które uważa za niekorzystne dla siebie, dla własnej demokracji i swoich wyborców – przypomniał europeista.
Wzmocnienie najsilniejszych
Prof. Grosse zauważył także, że "próbowano poniekąd ponad głowami oponentów zorganizować proces konsultacji społecznych, które miałyby w gruncie rzeczy legitymizować pewne pomysły, o których się mówi w Unii Europejskiej przynajmniej od kilku lat albo dłużej".
– Są to pomysły w dużym stopniu zmierzające do centralizacji władzy w Brukseli, przekazywania dalszych kompetencji państw członkowskich, a więc odbierania ich narodowym wspólnotom politycznym, narodowym demokracjom i przekazywania ich do unijnych instytucji – wyjaśniał profesor.
– Ten proces jest również w skrócie nazywany tworzeniem federacji w Europie, ale takiej specyficznej, bo ona jest coraz mniej demokratyczna, a przede wszystkim coraz mniej szanuje glosy tych demokracji narodowych, które są słabsze, mniej wpływowe w Unii Europejskiej. Pozostawia natomiast te wpływy, zwłaszcza nieformalne - ale też do pewnego stopnia sformalizowane - dla największych państw członkowskich – dodał.
Najważniejszą zaproponowaną zmianą jest propozycja zlikwidowania głosowania jednomyślnego, a zastąpienia go głosowaniem większościowym. Jak zauważył prof. Grosse, taka zmiana oznaczałaby de facto wzmocnienie największych państw UE, a więc Francji i Niemiec, "które w takiej procedurze miałyby najwięcej do powiedzenia".
Czytaj też:
"Polska zajmuje pryncypialne stanowisko". Rau: Stanowisko Berlina i Paryża jest istotnie różneCzytaj też:
"Płacenie za gaz w rublach to łamanie sankcji". KE stanęła po stronie PolskiCzytaj też:
Reuters: UE może zwolnić Węgry i Słowację z embarga na rosyjską ropę