• Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Psi los

Dodano: 
Żołnierze amerykańscy. Zdj. ilustracyjne
Żołnierze amerykańscy. Zdj. ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / Jerry Lampen
Niespodziewany hit ostatnich miesięcy w amerykańskich kinach – „Pies” to opowieść staromodna, niegłupia i wzruszająca.

Jackson Briggs to równy chłopak. Roboty się nie boi, serce ma po właściwej stronie. Jest może trochę prostoduszny; wychowany na prowincji niezbyt dobrze czuje się w barach dla hipsterów w wielkim mieście. Jest żołnierzem (i to nie byle jakim – członkiem elitarnych Army Rangers, czyli specjalsów piechoty), więc przemądrzałe dziewuszki w knajpach nazywają go pionkiem w rękach naftowych koncernów. Tymczasem wiemy od chwili, gdy zobaczymy go na ekranie, że tacy jak Briggs to sól ziemi. Dzięki takim jak on – nadstawiającym karku w niebezpiecznych misjach – hipsterzy z Portland mogą rozprawiać o wirtualnym piwie i popijać ekologiczne drinki.

Jeśli miałby być Briggs narzędziem, to trzeba odnotować, że jest to narzędzie zepsute. Trzy lata od ostatniej misji wciąż próbuje wrócić do aktywnej służby, jednak raporty medyczne są bezlitosne. Fizycznie wszystko z nim w porządku, ale z głową nie do końca. Na razie jedyne poważniejsze zadanie, na jakie może liczyć, to tydzień w drodze jako psi opiekun. Kumpel z dawnych lat (i dawnych wojskowych misji) właśnie pożegnał się z życiem. Rodzina chce, by na pogrzebie obecny był pies, który służył z Rileyem Rodriguezem. Psi weteran – suczka Lulu – cierpi na zespół stresu pourazowego, nie może lecieć samolotem. Briggs rusza więc w podróż samochodem – 500 mil do celu plus dotknięty głęboką traumą pasażer na tylnym siedzeniu.

Całość recenzji opublikowana jest w 25/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także