Jeśli przez ostatnie miesiące wspominano w mediach o Barcelonie to raczej w kontekście śledztwa, które wykazało wzmożone kontakty między władzami Barcelony a wpływowymi ludźmi Kremla.
Zacznijmy jednak od początku i wyjaśnienia tajemniczych słów, które niemal zawsze pojawiają się obok nazwy klubu: «Més que un club» czyli „więcej niż klub”. Nie pierwszy raz myli się polska wikipedia tłumacząc to hasło jakimiś odwołaniami do kampanii reklamowej. FC Barcelona w rzeczywistości jest nie tylko klubem, ale też wehikułem, za pomocą którego agresywny, skrajnie lewicowy nacjonalizm kataloński usiłuje wywalczyć swoje odrębne miejsce na mapie.
Gdybym musiała wytłumaczyć rodakom najkrócej i najbardziej obrazowo sposób w jaki Barcelona, a za nią Katalonia wybija się na niepodległość, użyłabym następującego porównania:
Proszę sobie wyobrazić, następujący scenariusz: władze Gdańska za pieniądze polskiego podatnika ogłaszają jednostronne, nielegalne referendum, w którym tylko obywatele miasta głosują za ustanowieniem wolnego miasta Gdańsk i wytyczeniem nowej granicy z Rzeczpospolitą (przy czym oczywiście robią to wbrew konstytucji RP i woli reszty narodu polskiego). Referendum wygrywa opcja niepodległościowa, ponieważ urny stoją nawet w kościołach a co sprytniejsi Gdańszczanie głosują nawet 6 razy. Dla pełni obrazu dodajmy, że od lat władze i elity Gdańska prowadziłyby kłamliwą narrację o wyjątkowym genetycznym pochodzeniu Gdańszczan, o odrębnym języku - kaszubskim, wyjątkowej kulturze kaszubskiej, własnej historii i nawet własnych dynastiach królewskich.