Przed laty kard. Ratzinger napisał świetny i do dziś rezonujący esej pod tytułem “Relatywizm - centralny problem wiary dzisiaj”. Niestety diagnozy Franciszka, które zaczęły się sprowadzać do nieustannego przygadywania tradycjonalistom, prezentują poziom intelektualny godny raczej przemilczenia niż komentarza. Problem polega na tym, że nie można ich przemilczeć, ponieważ stoi za nimi zagrożenie, na które wskazywał Ratzinger, czyli właśnie relatywizm.
Da się zauważyć, że po prawie dziesięciu latach uśpienia, od lipca 2021 temat liturgii stał się jednym z głównych wątków pontyfikatu Papieża Franciszka. Można by się z tego cieszyć, gdyby wypowiedzi Papieża nie przypominały zapętlonej zdartej płyty winylowej. Katolicy przywiązani do nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego wciąż słyszą, że są ludźmi sztywnymi, faryzeuszami, itp. Można powiedzieć, że Papież po prostu zacietrzewił się w temacie liturgii i tradycjonalizmu.
W dawniejszych latach próbował tę sprawę zredukować do problemu sentymentalnych starszych ludzi, którzy nie pojęli zmian jakie zaszły po Soborze. Potem zrzucał go na młodych, którzy ulegają modom i nie rozumieją swoich czasów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.