POCZYTANKI | Sto stron, dużym drukiem, drobiazg, nie książka. A ja wciąż łapię się na tym, że zamiast opisywać, mam ochotę cytować.
Najchętniej zacytowałbym całe „Okruchy”, w ten sposób dołożyłbym zasięgi „Do Rzeczy” do nakładu książki o. Grzegorza Ruksztełły. Warto.
W roku 1993 redemptorysta trafił do Rosji, by prowadzić pracę misyjną. „Pierwsza zima była okrutna” – wspomina, ale nigdy się nie skarży. Minus czterdzieści sześć na zewnątrz. Minus dwadzieścia osiem w kościele. Orenburg, granica Europy i Azji. Miejscowi katolicy – w większości Niemcy, a także Polacy czy Białorusini wywiezieni w głąb Sowietów – czekali na kapłana ponad pół wieku. Sam środek kryzysu i smuty lat 90. XX w., zakłady wypłacają pensje w towarze, który akurat produkują. Bieda, beznadzieja. A miejscowi traktowani jeszcze gorzej, jak podludzie, bo to „faszyści” i „potomkowie faszystów”.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.