W Sejmie o lichwie już jutro. Co proponują politycy?

W Sejmie o lichwie już jutro. Co proponują politycy?

Dodano: 
Banknoty, zdjęcie ilustracyjne
Banknoty, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Robert Wyrostkiewicz | Jutro w Sejmie drugie czytanie nowelizacji znanej jako ustawa antylichwiarska.

Obóz władzy już raz wprowadził całkiem niezłe zapisy przeciwdziałające lichwie. Rzecz miała miejsce w 2015 r., ale już rok później chciano projekt jeszcze pprawić, zaostrzyć i jak to bywa... przekombinowano. Projekt czytany jutro w Sejmie to kalka inicjatywy ustawodawczej z 2016 r., na której nawet instytucje państwowe nie zostawiły suchej nitki (finalnie projekt wówczas nie wszedł w życie z powodu miazgi ocen wielu resortów i instytucji).

W połowie 2021 r. wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł zapowiedział ustawę antylichwiarską, jako odpowiedź na pilne potrzeby rynku. Mimo upływu ponad roku, ustawy nie ma, podobnie zresztą jak pilnych potrzeb rzeczonego rynku, bowiem według danych BIK popyt na kredyt konsumencki rośnie i równolegle - według danych Rzecznika Finansowego - liczba skarg na instytucje pożyczkowe spada (o ok. 30% rocznie).

Z drugiej strony, nie brakuje na rynku pożyczkowych hien i tu Marcin Warchoł słusznie interweniuje. Dlatego trudno nie zauważyć dobrych ruchów w resorcie sprawiedliwości, które chcą, by podmioty parające się pożyczkami miały solidne minimum zasobów na kontach firm i nie były zwykłymi – móiąc kolokwialnie - krzakami. Tyle, że jak mawiał klasyk – chodzi o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów.

Uzasadnienie kolejnej odsłony ustawy antylichwiarskiej opiera się m.in na przykładach zdarzeń z lat 90. ubiegłego wieku, kiedy rozliczona faktura między przedsiębiorcami stała się podstawą horrendalnego długu. Tak było! Tyle, że teraz od lat jest to przestępstwo, więc ktoś zapomniał, że problem ten został rozwiązany już dawno temu. Zresztą sam akcent prawno-karny jest mocny, medialny, ale przecież ustawa dotknie głównie użytkowników kredytu konsumenckiego, Nowaków i Kowalskich.

W projekcie proponuje się obniżenie limitu kosztów pozaodsetkowych do poziomu znacznie niższego aniżeli próg opłacalności. Ergo, idea jest zdaje się taka: wykurzymy lichwiarzy (czytaj: sektor pożyczkowy) z Polski. Ale jak jest podaż jest i popyt. To jak dwa plus dwa to cztery, że w tę lukę wejdzie szara strefa, która działa jak pies Pawłowa – jest bodziec, będzie reakcja i propozycja dla pożyczkobiorców.

Ale czy to znaczy, że nic nie warto robić? Nie! Warto przykręcić śrubę (jesli nie zamknąć tego czy owego) za tzw. wyłudzanie kredytów. Tylko w drugim kwartale 2022 r. odnotowano ponad 1800 prób wyłudzeń m.in. poprzez tzw. „kradzież tożsamości”. To realny problem.

Ale reasumując, chociaż wolałbym być złym prorokiem, który się myli, skutki wejścia w życie tego projektu są dość proste do przewidzenia: przy jednoczesnym nałożeniu nowych obowiązków na kredytodawców (m.in. objęcie nadzorem KNF instytucji pożyczkowych) i mocnym obniżeniu limitu kosztów pozaodsetkowych, większość instytucji pożyczkowych upadnie, a ich oferta nie zostanie zastąpiona przez banki, lecz przez różnego rodzaju mafie lichwiarskie.

Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także