Od pierwszych niepowodzeń rosyjskiej armii na Ukrainie wielu ekspertów i polityków zadaje sobie pytanie, czy reżim Władimira Putina przetrwa nadchodzące miesiące. Rosyjskie plany zakładały bowiem szybkie zajęcie Kijowa i podporządkowanie sobie ukraińskich władz. Gdy to się nie udało, rosyjskie wojska skupiły swoje siły w regionie Donbasu, jednak ukraińska kontrofensywa skutecznie wypiera ich z zajętych po 24 lutego terenów.
Choć rosyjskie społeczeństwo wciąż popiera działania Władimira Putina, to jednak powoli w łonie rosyjskich urzędników rośnie opozycja wobec prezydenta. Czy w związku z tym czeka nas zmiana władz na Kremlu?
Ostatnia jesień Putina?
„Ostatnia jesień… dla rosyjskich autokratów” – napisał ukraiński polityk na Twitterze. Swoją opinię uzasadnił faktem, że „pomoc NATO aktywnie się rozwija, Ukraina skutecznie i na dużą skalę prowadzi kontrofensywę”.
„Na szczycie SCO w Uzbekistanie [Putin - przyp. red.] stoi w całkowitej samotności. Ponieważ wczorajsi sojusznicy pospiesznie weszli w orbitę Chin… W końcu zawsze trzeba płacić rachunki” – podsumował Podolak.
Jak informował wcześniej UNIAN, podczas nieformalnych rozmów Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SCO) w Uzbekistanie wyraźnie zignorowano prezydenta Rosji Władimira Putina i jego poplecznika Aleksandra Łukaszenkę. Na wideo pokazującym uczestników szczytu spacerujących ulicami Samarkandy w ogóle nie było widać prezydenta Rosji.
Zmiany na Kremlu?
W swoim niedawnym raporcie amerykański Instytut Badań nad Wojną stwierdził, Kreml po raz pierwszy od rozpoczęcia wojny 24 lutego poinformował o niepowodzeniach na froncie. Przedstawiciele władz i federalne media aktywnie dyskutują o przyczynach niepowodzenia.
„Przyznanie się do porażki pod Charkowem pokazuje, że Putin jest gotowy i jest w stanie przyznać się nawet do porażki Rosji, przynajmniej w pewnych okolicznościach i skupić się na oczyszczeniu się z zarzutów” – wyjaśnia Institute for the Study of War.
Czytaj też:
"Powiedzieli mu, że ma się wynosić". Putin zmienił plan wobec UkrainyCzytaj też:
Doradca Zełenskiego: Ukraina nie ma z tym nic wspólnego