Słuchaj się, polski czarnuchu
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Słuchaj się, polski czarnuchu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trudno sobie wyobrazić, by ambasador USA w – dajmy na to – zaprzyjaźnionej Arabii Saudyjskiej odważył się pouczać przyjaciół, która strona w ich wewnętrznych sporach ma rację. Polaków ambasadorzy innych państw pouczają. I nie dziwi to nawet szefa MSZ

Dwudziestu ambasadorów uznało za stosowne pouczyć Polaków w kwestii „Tęczy” i Parady Równości. Czyli w sporze o charakterze ideowym, który toczą między sobą Polacy, wypowiedzieć się po jednej ze stron. Nie wzbudziło to w Polsce oburzenia, przeciwnie – prorządowe elity i media przyjęły wsparcie z wyraźną wdzięcznością, doceniając propagandową siłę takiego wystąpienia.

Prorządowe elity odziedziczyliśmy po PRL, więc ich postawa nie dziwi. Ukształtowało je wbijanie cywilizacji do głów „kolbami sowieckich karabinów” i wprawdzie wyznawany model oraz metropolia, z której jest on czerpany, się zmieniły, ale na generalny sposób myślenia o tubylczym narodzie to nie wpłynęło – najwyżej wzmogło neoficką gorliwość we wbijaniu „europejskości”, w zastępstwie kolb eurodyrektywami. Dla targetu „Gazety Wyborczej”, „Polityki” czy TVN nie ma wątpliwości, że Polacy to czarnuchy, z wyjątkiem oczywiście tych, którzy tak jak oni z polskości zdołali się wyzwolić, i że biały człowiek ma słuszne prawo stawiać ten ciemnogród do pionu.

Dziwi jednak, że dyplomaci krajów zachodnich poczynają sobie tak bezczelnie. Trudno sobie wyobrazić, by ambasador USA w – dajmy na to – zaprzyjaźnionej Arabii Saudyjskiej odważył się pouczać przyjaciół, która strona w ich wewnętrznych sporach ma rację. Trudno sobie to wyobrazić w znacznie bliższej Ameryce kulturowo Francji. A gdy kiedyś Francuzi za pomocą Złotej Palmy ściągnęli na siebie podejrzenie, że chcą wpływać na decyzje wyborców w USA, poprawiło to notowania polityka, któremu próbowali zaszkodzić.

Najwyraźniej status Polski jako kraju półsuwerennego, mówiąc językiem byłego ministra Boniego: „przestrzeni neokolonialnej”, jest dla zachodnich ambasadorów oczywisty. Dla polskiego MSZ również, skoro jego szef nie znalazł czasu, by oderwać się od wymyślania twitterowych filipik przeciwko opozycji i powiedzieć panom ambasadorom, że jeśli uważają za stosowne poprzebierać się w stringi, nawtykać sobie w zadki strusich piór i osobiście wypinać się na Paradzie Równości, to mają prawo – ale pouczać Polaków, jak mają to oceniać, już nie. •

Czytaj także