Francuzi strzelili sobie w obie stopy
  • Olivier BaultAutor:Olivier Bault

Francuzi strzelili sobie w obie stopy

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay/Jackmac34/Domena Publiczna
Z prof. Bernardem Luganem, francuskim afrykanistą i historykiem rozmawia Olivier Bault.

OLIVIER BAULT: Wiele mówiło się w mediach o wycofaniu się Francuzów z Mali i o obecności w tym kraju Rosjan z Grupy Wagnera. W kwietniu francuskie drony wojskowe sfilmowały ludzi Wagnera grzebiących ludzkie ciała, a Paryż opublikował to nagranie jako dowód na sfingowane oskarżenia pod adresem armii francuskiej o wyimaginowane nadużycia wobec cywilów. Czy udało się w ten sposób przeciwdziałać antyfrancuskiej propagandzie w Mali, o którą Paryż oskarża Rosjan?

PROF. BERNARD LUGAN: Tak, ale problem jest szerszy. Zadaniem obecnej w Mali Grupy Wagnera nie jest zastąpienie francuskiej armii ani wspieranie rządu malijskiego w wygraniu wojny. Nie ma ona wystarczających zasobów ludzkich ani sprzętu. Nie dysponuje także środkami politycznymi ani nie posiada niezbędnej wiedzy o kraju. Tak naprawdę Grupa Wagnera jest rodzajem gwardii prezydenckiej na usługach aktualnej władzy w Mali. Dodatkowo posiada tam niewielkie siły, wspierające swoją wiedzą wojskową niektóre jednostki malijskiej armii, znajdującej się dziś w trudnej sytuacji w obliczu różnych powstań. Nie wiem, czy manipulacja, o której pan mówi, została przygotowana przez Grupę Wagnera czy przez samych Malijczyków. Na zdjęciach nakręconych przez francuskie drony widzimy przede wszystkim Malijczyków i kilku białych mężczyzn, którzy należą do Grupy Wagnera.

Skoro Grupa Wagnera ma bardzo ograniczone środki, to jak udało się Rosjanom uzyskać wsparcie malijskiego rządu i wypchnąć Francuzów z tego kraju?

W rzeczywistości Francuzi sami dali się wypchnąć z Mali, tak jak zrobili to wcześniej w Republice Środkowoafrykańskiej. Nastąpiła kumulacja francuskich błędów politycznych, co wyjaśniam od lat na moim blogu oraz w moich książkach. Natura nie znosi próżni. Zarówno w Mali, jak i w Republice Środkowoafrykańskiej pojawili się Rosjanie, ponieważ Francuzi strzelili sobie w obie stopy. W przypadku Mali politycznym błędem Francuzów było postawienie fałszywej diagnozy, która polegała na mówieniu o walce z terroryzmem islamistycznym. Tymczasem problemem tego kraju nie jest kwestia terroryzmu religijnego. Nie jest to sprawa religijna, ale problem tradycyjnego konfliktu pomiędzy różnymi populacjami. Konflikt ten jest z pewnością wykorzystywany przez dżihadystów, ale – jak często już mówiłem – gdyby z dnia na dzień, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dżihadystyczne grupy zostały zlikwidowane, problem Mali nadal nie zostałby rozwiązany. Kwestia Mali to konflikt między północą a południem, to znaczy konflikt między białą populacją z północy, Tuaregami, a populacjami z południa. Pośrodku znajdują się Peulowie, którzy walczą z jednymi i drugimi. Jest to zatem rana etniczne nadkażona dżihadyzmem. Francja popełniła poważny błąd, nie dostrzegając wymiaru etnicznego problemu. Francuscy wojskowi wyraźnie to widzieli, ale cywile w Paryżu nie chcieli wziąć pod uwagę tej kwestii. Zaszliśmy w ślepy zaułek, a wyniki osiągane na poziomie militarnym prowadziły donikąd.

Po wycofaniu się wojsk francuskich można było odnieść wrażenie, że Francuzi są znienawidzeni przez ludność malijską.

Artykuł został opublikowany w 45/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także