Autor „Nie-Boskiej komedii” tak np. radził jednemu ze swoich przyjaciół, jak radzić sobie z paszkwilami (mniejszymi i większymi): „Zatwardzaj się coraz bardziej w cnocie trzymania języka za zębami […]. Nie ma albowiem szerszej i twardszej tarczy na obronę własną. Świat pełen jest ciągłych plotek, kłamstw, potwarzy. Ludzie to są paplające świnie. Kto zaś wśród nich staje z potęgą przemilczań na ustach, ten podobny do wyższej istoty, której dano będzie panować nad tłumem” (Zygmunt Krasiński do Jerzego Lubomirskiego, 5 sierpnia 1841).
Potęga, o której pisał wieszcz, w naszych czasach jest tym bardziej wskazana, gdy droga sądowa – a wiemy to dzięki posłowi S. Neumannowi – po roku znajduje finał w czymś, co kończy się na literkę „j”. Poeta pełen goryczy pisał o „paplających świniach”. Nie mam wieszczej zdolności widzenia więcej i dalej, ośmielę się więc stwierdzić – gruba przesada. Zwłaszcza w odniesieniu do mediów, którym nie od dziś nie jest wszystko jedno.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.