List przyszedł drogą elektroniczną, jak to zwykle bywa w tych czasach. Zaczynał się od cytatu z Heraklita („Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana”), ale reszta była już bardzo współczesna. „Drodzy Państwo, nadeszło to, co nieuniknione... Po ponad 20 latach ekscytującej przygody z filmem wgranym na nośnik fizyczny żegnamy się z dystrybucją płyt DVD i Blu-ray” – napisała sympatyczna pani Anna z firmy Monolith. Redakcyjny kolega, gdy zreferowałem mu ową wiadomość, uniósł brwi w zdziwieniu: „Płyty DVD? To jeszcze jakieś się ukazują?”.
Firma Monolith („Nieskromnie powiem, że byliśmy jednym z największych polskich dystrybutorów na rynku Home Video” – przypomina w liście pani Anna) napisała wprost to, co inni zrobili po cichu. W ostatnich latach liczba premier powoli się zmniejszała, ograniczano działania promocyjne. Czasy, w których premiery boxów DVD bywały celebrowane niczym premiery kinowe, odeszły w przeszłość. Podobnie jak gadżetomania, która niegdyś towarzyszyła dystrybucji DVD, wszystkie te pomysły, żeby włożyć produkt w wymyślne, nietypowe opakowanie, dołożyć figurkę, samochodzik, kolekcję slajdów i tak dalej. Zdaje się – i tu przyznaję rację redakcyjnemu koledze – że poza takimi dinozaurami jak ja nikogo nie interesuje zawartość kurczących się zapowiedzi premier na srebrnych krążkach. No, może jeszcze oprócz rodziców polujących na prezenty dla dzieci. Prawdziwy prezent musi być… prawdziwy, to znaczy nie jakiś tam kod do wpisania w telewizorze, tylko taki, który można dotknąć i postawić na półce. Jak płyta z ulubioną bajką.
Pandemia zabiła kino i przyczyniła się do rozkwitu serwisów streamingowych, te z kolei mordują rynek domowego wideo.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.