Heyer: Promowanie tranzycji to zbrodnia
  • Piotr WłoczykAutor:Piotr Włoczyk

Heyer: Promowanie tranzycji to zbrodnia

Dodano: 
LGBT, zdjęcie ilustracyjne
LGBT, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Unsplash / Raphael Renter
Z Waltem Heyerem, amerykańskim pisarzem, który dokonał detranzycji i ostrzega przed niebezpieczeństwami „zmiany płci” rozmawia Piotr Włoczyk.

PIOTR WŁOCZYK: Dlaczego porównuje pan zmianę płci do lobotomii?

WALT HEYER: Ponieważ to dokładnie takie samo szarlataństwo. Wiem coś o tym, ponieważ sam padłem ofiarą oszalałych lekarzy, według których okaleczenie ciała może przynieść szczęście. Kiedyś chirurdzy uważali, że dzięki lobotomii, czyli wycięciu kawałka mózgu, można leczyć choroby psychiczne. Ludzie ci byli dumni ze swoich osiągnięć i mieli duże grono zwolenników. Dziś wiemy już, że takie metody były zwykłym barbarzyństwem i przynosiły jedynie cierpienie. Obecnie światowa medycyna wolałaby zapomnieć o tamtym rozdziale. Jestem przekonany, że niedługo tak samo będzie z lekarzami, którzy dziś – bez oparcia w faktach – przekonują, że hormony i skalpel to najlepsza odpowiedź na zaburzenia identyfikacji płciowej, że rozwiązaniem problemu jest dostosowanie wyglądu ciała do tego, jak chciałaby je widzieć głowa. Mamy coraz więcej przypadków detranzycji – gdy ofiary próbują cofnąć skutki operacji „zmiany płci” – i niedługo ci specjaliści będą żałowali, że brali udział w tych potwornych eksperymentach. Tak samo jak w przypadku chirurgów, którzy stosowali lobotomię.

Ile lat minęło w pańskim przypadku od tranzycji do detranzycji?

Osiem lat żyłem jako Laura Jensen. Operację, która na zawsze mnie okaleczyła, przeszedłem w 1983 r. To była droga donikąd. Rozbiłem rodzinę, sprawiłem wiele cierpienia nie tylko sobie, lecz także swoim bliskim. Uwierzyłem ludziom, którzy twierdzili, że problemem nie jest moja głowa, lecz ciało. Że to moje ciało należy uleczyć, a nie psychikę. I dlatego dziś robię wszystko, by jak najmniej osób popełniło ten błąd. Wykorzystuję każdą okazję, by głośno krzyczeć: „Nie róbcie sobie tego! Nie słuchajcie tych szarlatanów, bo szybko zrozumiecie, że hormony i operacje nie przynoszą ukojenia, lecz tylko pogłębią już istniejące problemy”.

Co było źródłem pańskich problemów? Dlaczego tak źle pan się czuł w swoim męskim ciele?

To wynikało z kilku przyczyn. Zaczęło się niewinnie w 1944 r., gdy miałem cztery lata. Moja babcia utwierdzała mnie w przekonaniu, że pięknie wyglądam w sukienkach. To pierwszy krok prowadzący do tragedii. Nie wolno zasiewać tego ziarna. Jeżeli w patologiczny sposób będziemy przekonywać małe dziecko, że lepiej mu w „innej skórze”, to może to mieć dla niego bardzo złe konsekwencje. W tym momencie mówimy bowiem dziecku, że coś jest z nim nie tak. Potem było molestowanie. Gdy miałem dziewięć lat, wykorzystał mnie wujek. Ta trauma spowodowała wiele zmian w psychice, które pogłębiały u mnie coraz głębszą niechęć do mojej męskości.

Jak wyglądało badanie przed operacją?

Cały wywiad dostępny jest w 48/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także