Niezrównane zyski ze zrównoważonego rozwoju

Niezrównane zyski ze zrównoważonego rozwoju

Dodano: 
Pieniądze. Zdj. ilustracyjne
Pieniądze. Zdj. ilustracyjne Źródło: Pixabay
Robiące w ostatnim czasie zawrotną karierę ratingi ESG to coś więcej niż tylko kolejna moda panująca na rynkach finansowych – to mechanizm zasilający lewackie środowiska i idee setkami miliardów dolarów

W ostatnich latach można odnieść wrażenie, że największym zmartwieniem wielkich międzynarodowych firm czy banków stało się promowanie lewicowego światopoglądu w każdy możliwy sposób. Historycznie rzecz biorąc, sympatie wielkiego kapitału na ogół zawsze lokowały się po lewej stronie sceny politycznej, lecz jeszcze nigdy dotąd prowadzona przez niego agitacja nie była aż tak intensywna. Wielkie korporacje wysyłają hurtem swoje delegacje na homoparady, prześcigają się w dążeniach na rzecz zeroemisyjności, a swoje materiały reklamowe podporządkowują coraz bardziej nowomowie zrównoważonego rozwoju.

PUNKTY ZA LEWICOWOŚĆ

To wielkie wzmożenie nie jest wcale dziełem przypadku, lecz ma u swoich źródeł dość prozaiczną przyczynę. Wielki wyścig wielkiego biznesu o palmę pierwszeństwa w zakresie politycznej poprawności i jego wszechobecna chęć dostosowania się do najnowszych standardów woke culture to w znacznej mierze efekt działania mechanizmów finansowych związanych z tzw. ratingami ESG. Za tym mało wciąż w Polsce znanym skrótem kryją się przyznawane największym na rynku firmom oceny realizowania przez nie określonych standardów w zakresie środowiskowym, społecznym i organizacyjnym (pokrywających się z postulatami zrównoważonego rozwoju). W przeciwieństwie do tradycyjnych ratingów przyznawanych przez tzw. wielką trójkę w oparciu o kryteria ściśle ekonomiczne nowy rodzaj ocen dotyczy kwestii dużo bardziej subiektywnych. Ujmując rzecz wprost: gwarancję wysokiego ratingu można uzyskać, wyłącznie dostosowując się do wszelkich standardów lewicowego światopoglądu.

Oficjalnie na wysoką ocenę zapracować można jedynie, spełniając wyłącznie bardzo wyśrubowane normy. Jak dotąd nie wypracowano jednak jeszcze żadnych standardów w tym zakresie, a firm zajmujących się oceną jest nawet 600. Badanie przeprowadzone przez naukowców z MIT wykazało niedawno, że kryteria stosowane przez sześć spośród największych podmiotów działających na rynku różnią się w sposób diametralny. Nic więc dziwnego, że amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) wyraziła zamiar uregulowania tego specyficznego „rynku”.

Artykuł został opublikowany w 49/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Jakub Wozinski
Czytaj także