"Najbardziej pożądane w reżimowej telewizji są oczywiście obrazki uciekających, rannych ukraińskich dzieci 'ratowanych' przez żołnierzy. To pomaga grać na emocjach, pokazywać Rosjan jako wybawicieli, którzy pochylają się nad losem najsłabszych" – mówiła już w kwietniu w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Agnieszka Legucka z Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
"Tam spadają polskie bomby"
W tym kontekście w programie rosyjskiej propagandystki Olgi Skabiejewej pojawiła się też Polska. Fragment nagrania umieścił w mediach społecznościowych Anton Geraszczenko, doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy.
Gość Skabiejewej nie tylko twierdził, że Rosja chroni dzieci, ale przekonywał, że chroni je przed "polskimi bombami". – Duda mówi: patrzcie, Rosja zabiera ukraińskie dzieci w głąb kraju. A co, mamy je zostawiać pod ostrzałem, przy polskich bombach? Oni sami wywożą gdzieś ukraińskie dzieci, ale to ma być normalne. A my karmimy te dzieci, dajemy im ubrania, buty. Zabieramy je do szkół – twierdził jeden z gości programu w stacji Rossija 1. Sama Skabiejewa dolała oliwy do ognia: – Te dzieci, jak twierdzi Duda, które zostały ukradzione przez Rosję, jadą do dziecięcych obozów wypoczynkowych na Krymie. Są karmione, pojone, dostają buty, mają ciepło i są uczone. To nazywa się ich zdaniem kradzież.
Jednocześnie w tle widzowie mogli zobaczyć wizerunki prezydenta Andrzeja Dudy oraz szefa MSZ Zbigniewa Raua.
Czytaj też:
Dyrektor wywiadu USA: Putin był zaskoczony taką porażką