Poprzednie pełne wydanie dzieł twórcy „Kordiana” i „Beniowskiego”, dokonane przez profesorów Krzyżanowskiego i Kleinera, miało miejsce w połowie zeszłego wieku, funkcjonuje wyłącznie w obiegu antykwarycznym, nie spełnia też wymogów nowoczesnego edytorstwa, nie obejmuje notatek i listów, pomija mutacje wielu utworów, z oczywistych powodów nie uwzględnia również odnalezionych w ostatnich latach rękopisów z cennymi tekstami i rysunkami. Zresztą o czym tu mówić, odczytywanie wciąż na nowo kanonu literatury narodowej to nasza – proszę wybaczyć patos – powinność i zaszczyt. I jeśli mamy zachować naszą tożsamość kulturową, to właśnie przez takie działania. Dlatego deliberowanie nad tym, czy Słowacki nas zachwyca czy nie, nie ma sensu, bo żeby na to gombrowiczowskie pytanie odpowiedzieć, trzeba tegoż Słowackiego znać.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.