Z innej perspektywy II Jadąc samochodem, szukam stacji informacyjnej.
Mam. Słyszę: poważna rozmowa. Dziennikarz wypytuje rozmówcę, widocznie jakiś autorytet naukowy, o kwestię „wspomaganego samobójstwa”. Mówi o „radykalnych przeciwnikach eutanazji” (zrazu nieufnie nastraja mnie lekko ironiczny ton i samo to sformułowanie: jakbym wyczuwał w nim założenie, że przeciwnicy procedury zabijania, nazywanej eutanazją, to koniecznie jacyś „radykałowie”, żeby nie powiedzieć – „oszołomy”). Jednak dziennikarz mówi zaraz, że owi przeciwnicy głosili już przed ponad ćwierć wiekiem, kiedy debata na ten temat zaczęła się w ogóle toczyć w Polsce, iż legalizacja owego procederu służyć będzie ludziom zdrowym, silnym i bogatym do usuwania słabszych i wymagających kosztownej pomocy. Stwierdzenie to prowadzi do niespodziewanej puenty: „I widzi pan, panie profesorze, chyba mieli rację…”. Nastawiam ucha ciekawie. Profesor odpowiada głosem lekko drżącym, najpewniej ze szczerych emocji.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.