Przed wojną na dżentelmeńskie rozmowy do Warszawy przyjeżdzają m.in. Joseph Goebbels, Hermann Göring, Joachim von Ribbentrop i Heinrich Himmler. Polacy odwiedzają Niemców w Berlinie. Z kanclerzem Rzeszy spotykają się polscy dyplomaci: Alfred Wysocki, Józef Lipski i Józef Beck. Obszerne fragmenty tych rozmów znajdują się w książce Radosława Golca "Taniec z Hitlerem. Kontakty polsko-niemieckie 1930-1939". Wyłania się z nich obraz naprawdę dobrych stosunków, a zachowanie przedstawicieli władz obu państw kompletnie nie zwiastuje tragedii, jaka nastąpiła później.
Niemieckie i polskie służby bezpieczeństwa współpracują ze sobą, a polscy wojskowi wizytują ośrodki szkoleniowe Wehrmachtu na zaproszenie naczelnego dowódcy, generała Wernera von Blomberga. Kwitnie również wymiana kulturalna. W promocję polskiej sztuki w Rzeszy angażuje się sam Göring. Odwdzięcza mu się prezydent Ignacy Mościcki, zapraszając szefa Luftwaffe na polowania do Białowieży.
Niezwykle interesujący wątek książki Golca to wizyta polskiego attaché Witolda Mieczysławskiego w Dachau, który do obozu koncentracyjnego przyjeżdża razem z Himmlerem i rozmawia tam z żydowskimi więźniami. Nie mniej ciekawy jest opis wizyty Jana Karskiego w Norymberdze. Późniejszy kurier polskiego podziemia uczestniczy w partyjnym zjeździe NSDAP jako student. Widzi miasto tonące w swastykach, młodzież z Hitlerjugend i wielkie marsze z pochodniami. "Wyglądali, jakby chcieli podpalić świat" – notuje Karski.
Autor "Tańca z Hitlerem" nie próbuje udowodnić, że w okresie międzywojennym Warszawę i Berlin łączył sojusz. Wręcz przeciwnie. Golec zaznacza, że Piłsudski już na początku lat 30. przewidywał szybkie przejęcie władzy przez nazistów. Nawiązując kontakt z otoczeniem Führera, Marszałek nie szukał porozumienia. Badał stosunek przyszłych władców Niemiec do Polski i ich poglądy na sprawy, które najbardziej drażniły oba kraje. Piłsudski miał nawet wysłać do Hitlera swojego emisariusza. Jednak relacja o rozmowie kanclerza z tajemniczym prawnikiem z Poznania jest jednoźródłowa i – co podkreśla autor – mało wiarygodna.
Książka ukazała się akurat w momencie, w którym trwa dyskusja na temat reparacji wojennych. Nie ma w niej odniesień do czasów okupacji i zbrodni popełnionych w Polsce. Oceny polityki Becka wobec hitlerowskich Niemiec też w niej nie znajdziemy. Golec już we wstępie informuje, że rozliczanie nie jest jego ambicją. Zamiast osądzać, przenosi czytelnika w zacisze gabinetów, w których powstaje wielka, czasem zbrodnicza polityka.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.