W dyskusji o „tuszowaniu” przestępstw pedofilii duchownych przez członków hierarchii kościelnej umyka zazwyczaj wątek systemowej dyskrecji wprowadzonej przez Stolicę Apostolską w 1886 r., zwanej sekretem papieskim; a jeśli już się on pojawia, to towarzyszy mu raczej niezrozumienie, jeśli nie wręcz karykatura właściwej jurysdykcji i procedur Kościoła. Ponadto sama ewolucja papieskiego prawodawstwa od 2001 r., z bardzo widzialnym zwrotem za pontyfikatu Franciszka ku władzy świeckiej, sugeruje niedociągnięcia biskupich trybunałów w egzekwowaniu sprawiedliwości. Innymi słowy – analiza zmian prawnych względem przedsoborowej legislacji, niesłusznie zwana instrukcją kard. Ottavianiego, wskazuje głównie na problem niewystarczającego wymierzania sprawiedliwości, a nie wadliwość samej reguły maksymalnej dyskrecji. Jeśli ta ostatnia została przez Franciszka w 2019 r. w praktyce uchylona, to właśnie z powodu potrzeby przeniesienia ciężaru wymierzania sprawiedliwości na władze cywilne.
Zarówno techniczność prawa kanonicznego, jak i pewna zawiłość założeń natury wręcz dogmatycznej kolidują z charakterem polityczno-społecznej publicystyki, nie mówiąc już o możliwości popełnienia błędów i zbytnich uproszczeń przez samego
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.