Było ciekawie, gdyż większość rozmów ogniskowała się wokół tematu – czy rząd ma jeszcze większość. Zdania były podzielone. Część uważała, że Ziobro został spacyfikowany, inni, że może jeszcze wywijać numery. Niestety, nie mogliśmy tego z Ziobrą skonfrontować, bo on programowo nie bywa w miejscach, w których bywa Mateusz. Tutaj akurat Mateusz był.
Był na imprezie także autor hitu „Wystarczą cztery Ziobra i Polska będzie dobra”, czyli Andrzej Rosiewicz. Jakiś taki osowiały. Jednak, jak się okazało, przyczyną jego zmartwienia nie był brak Ziobry. Otóż nestor polskiej estrady dowiedział się, że w TVN pracuje jakieś dziewczę o nazwisku Rosiewicz i wszyscy podejrzewają, że to jego krewna. Usiłowaliśmy go pocieszać argumentem, że brat Kurskiego pracuje w „Wyborczej”.
Podobny problem dotknął innego weterana sceny i humoru, którym jest Jan Pietrzak. Ale diabeł tkwi w szczegółach, które już nagłaśniamy. Ponieważ nazwisko Pietrzak jest dość popularne, mało kto podejrzewa, że jedna z twarzy walki o tzw. Praworządność, czyli mecenas Mikołaj Pietrzak, może mieć coś wspólnego z Janem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.