Tusk osiągnął swoje. Potwierdził status opozycyjnego samca alfa. Teraz może czekać, aż sojusz Trzeciej Drogi z Hołownią i Kosiniakiem-Kamyszem spadnie na tyle w sondażach, by obaj liderzy zaczęli błagać go o łaskawe wpuszczenie na wspólną listę. W stosunku do lewicy może prowadzić dalej politykę ignorowania, wiedząc, że jej liderzy wypadli blado na tle jego triumfu.
Przyciągnął do marszu innych liderów opozycji, ale nie dał im żadnej ważnej roli w tym show. Tylko dla siebie zarezerwował finałowy speach. Jak zmienia to sytuację na opozycyjnym podwórku?
Bez pracy nie ma kołaczy
Każdy sukces już po tym, jak stanie się sukcesem, wydaje się łatwy. Ale jeśli spokojnie zastanowimy się nad rozmaitymi elementami marszu 4 czerwca, to widać, że taki efektowny akcent polityczny był na wyciągnięcie ręki Donalda Tuska itylko on jeden mógł coś podobnego zorganizować. Tylko Platforma miała wystarczające fundusze i strukturę organizacyjną, aby zorganizować przyjazd tak dużej liczby przeciwników PiS w jedno miejsce.
Jednak było i parę dodatkowych czynników ułatwiających Tuskowi zadanie. Po pierwsze, dawno już nie było masowych marszów opozycji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.