To konieczny efekt stopniowego przejmowania w Watykanie władzy przez neomodernistów. Nic nie pokazuje tego lepiej, niż obecna sytuacja amerykańskiego biskupa Josepha Stricklanda, ordynariusza diecezji Tyler w Teksasie.
Wspominałem o nim przed tygodniem, kiedy pisałem o masowej akcji protestacyjnej katolików w Los Angeles. Dzięki wsparciu biskupa Stricklanda udało się ograniczyć, bo to chyba właściwe słowo, rozmach, z jakim władze klubu dodgersów wręczały nagrodę organizacji „Sisters of Perpetual Indulgence” (Siostry Nieustannego Dogadzania Sobie), antykatolickim radykałom, aktywistom LGBTQitd, chlubiącym się publicznymi bluźnierstwami i wyszydzaniem religii katolickiej. Biskup często bronił katolickiej doktryny i tradycji. Jako jeden z nielicznych publicznie krytykował też głównego promotora tęczowej ideologii w Kościele, o. Jamesa Martina. Tego wszystkiego było widać za dużo. Jak donoszą media hierarcha może teraz zostać ukarany. W jego diecezji trwa wizytacja apostolska z Watykanu.
Jak podaje portal LifeSiteNews.com działanie Watykanu jest odpowiedzią na jego otwartą krytykę progresywnych działań i liberalnych biskupów w Kościele. Doprawdy, aż brak słów. Taka jest dziś nagroda za odważne przeciwstawianie się temu, co nazywam imperium Sodomy. Czym ono jest i w jaki sposób działa - odpowiedzi na to pytanie staram się udzielić w książce, jaką ostatnio wydałem. Piszę tam też o skandalicznej działalności o. Martina i o zwycięstwach ideologii gender, pokazując również jej polityczne i ekonomiczne zaplecze. Gdyby nie ono i gdyby nie postępująca infiltracja Kościoła nigdy nie dochodziłoby do podobnych ekscesów. Biskup Strickland zostałby uhonorowany przez papieża, a katolicy nie musieliby ciągle oglądać kolejnych wystąpień jezuity Martina. Jest odwrotnie. Dlaczego? Oto wstęp do mojego zbioru szkiców „Imperium Sodomy i jego sojusznicy”.