Kocie mordy pandemii
  • Jerzy KarwelisAutor:Jerzy Karwelis

Kocie mordy pandemii

Dodano: 
kot
kot Źródło: pixabay.com/wilkernet /PublicDomain
Po covidowym szaleństwie została nam maszynka. Vendingowa. Maszynka to dziwna, bo zaczyna być jasne, że można w nią wrzucić już teraz dowolny żeton. Kiedyś to był wyłącznie koronawirus, ale – ponieważ zadziałała dobrze i wyglądała na uniwersalną – przyjęło się, że impulsem wywołującym jej działanie może być nawet klimat. A wtedy zawarczy i wyrzuci z siebie zamówiony towar.

Ostatnio byliśmy świadkami takiego odpalenia. Nie wiadomo, czy to było dla próby, czyli dla sprawdzenia, czy maszynka jest sprawna, czy coś trzeba podoliwić, czy chodziło o to, by zobaczyć, co wypadnie, czy nowy-stary żeton zadziała. Chodzi o tygodniowy poligon rozpętania kolejnej paniki związanej ze śmiertelną grypą kotów. Maszynka zadziałała.

Zasmarkani puszyści

Zaczęły jak zwykle media – chyba stęsknione za starymi dobrymi czasami – i temat zaczął się grzać. Alarm idealnie jak w COVID. Najpierw, że giną puszki- -okruszki, kośba je ścina jak PGR-owski kosiarz trawę, znikąd nadziei. Zaczęły padać propozycje, co robić, znowu jak za COVID. Izolować, maseczek dla kotów (na skalę przemysłową, bo na indywidualną – owszem) nie wynaleziono, a więc tu nie; testować – a jakże; z dystansem jednak kiepsko. Większość wychodzących zatrzaśnięto na kwarantannie. Potem zaczęły się stare rozważania. Koty zastąpiły nietoperze i wróciliśmy do dylematów z Wuhan, czyli czy z kota może przeskoczyć na człowieka. Świat zamarł w skarlałej formie próby powtórzenia paniki.

Cały artykuł dostępny jest w 29/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także