W ramach przekazywanego sprzętu na Ukrainę pojechało m.in. 250 zmodernizowanych czołgów T-72, kilkanaście czołgów Leopard, osiem myśliwców MiG-29, wiele wyrzutni rakiet przeciwlotniczych, ogromne ilości amunicji. Wydawałoby się, że nic do przekazania już nie pozostało, ale nawet w tej sytuacji choćby ministrowi Mariuszowi Kamińskiemu udało się jeszcze zorganizować w ramach własnego resortu karabiny maszynowe i amunicję. Nie jesteśmy w stanie oszacować wielkości pomocy nieoficjalnej, a więc tej, którą za własne pieniądze przekazywały na Ukrainę spółki Skarbu Państwa czy państwowe jednostki budżetowe (sygnały o takich praktykach docierały do mnie również w formie wewnętrznych dokumentów). Wokół skali pomocy nie toczyła się nigdy żadna dyskusja. Rząd stwierdził, że tak ma być – i koniec.
Nigdy nie dowiedzieliśmy się także, ile tak naprawdę oddaliśmy, ile sprzedaliśmy, za co dostaliśmy pieniądze, a za co ich nie dostaniemy. Konkretne liczby dotyczą jedynie najważniejszego, ciężkiego sprzętu. W pozostałych przypadkach słyszymy tylko o „znacznych ilościach”, „dużych liczbach”. Rząd nie uznał za stosowne poinformować o tym obywateli ani też – co ważniejsze – przedstawić skutków dla polskiej armii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.