Jest ich osiem, wszystkie zostały teraz przełożone przez Antoniego Liberę, a po dramatach rzymskich ukazał się obecnie tom z dwoma dramatami greckimi: „Troilusem i Kresydą” oraz „Tymonem z Aten”.
O ile ten pierwszy, będący polemiką z Homerowską wizją wojny trojańskiej czy wręcz jej parodią, nie budzi przesadnego zachwytu, może dlatego, że nazbyt utrwalone mamy wizerunki takich herosów jak Achilles czy Nestor, o tyle historia Tymona z Aten dostarcza nam skojarzeń aż nadto współczesnych. Oto rozpływający się w pochlebstwach fałszywych przyjaciół protagonista nie dostrzega, że nieuchronnie zbliża się jego upadek. Widzi to wyraźnie filozof Apemantus, nie wiadomo, czy bardziej mędrzec czy impertynent: „Dziś przed nim tańczą, jutro go zadepczą. // Ludzie czczą słońce, póki w górze lśni. / Lecz gdy zachodzi, zamykają drzwi”. Tymona spotyka niesprawiedliwość, podobnie jak Alcybiadesa, wodza i żołnierza: „Wściekłość mnie bierze! Kiedy ja walczyłem / Z wrogami Grecji, zaliczając ciosy / I licząc rany, oni tu liczyli / Zyski z pożyczek i pokątnych usług! // I co mam teraz z tego? Jaką korzyść? / Ten oto balsam, który ci lichwiarze / Leją na blizny żołnierza – wygnanie!”. Alcybiades nie znajduje jednak w Tymonie sojusznika, który nie tylko Ateńczykom, lecz także jemu życzy jak najgorzej, a to „za to, że choć występujesz / Przeciwko łotrom, to jednak zarazem / Przeciwko mojej – i własnej – ojczyźnie”.
Niepojąco współcześnie brzmią szekspirowskie frazy i to tu i teraz – w roku 2023. A gdzie? Choćby i w Polsce. Dość posłuchać takich wywodów z „Tymona z Aten”: „Dzisiaj obietnica to podstawowe narzędzie działania. Wprost elementarz: dać komuś nadzieję. A czy nadzieja ta będzie spełniona, to już rzecz inna i mało ciekawa. Kto zresztą o to dba? Kto się przejmuje? Danego słowa dotrzymują tylko ograniczeni prostacy i głupcy.
Dziś obiecywać to płynąć na fali, znać obyczaje i mieć dobry gust. Natomiast dotrzymywać obietnicy to jakby wykonywać czyjś testament, czyli się błaźnić, a nawet i gorzej: zdradzać objawy choroby umysłu”. Wreszcie mamy w tej sztuce wspaniały monolog, jeden z najznakomitszych, które wyszły spod ręki Shakespeare’a, zbyt długi, by przytoczyć go tu w całości, ale nie mogę się oprzeć pokusie, by zacytować też wcale niemały jego fragment. Taką to klątwę rzuca Atenom Tymon:
O mury miasta, które osłaniacie To stado wilków, rozsypcie się w proch! Nie chrońcie dłużej Aten, nie ma sensu. Nobliwe panie, porzućcie zasady I się oddajcie bezwstydnej rozpuście! Dzieci, wymówcie posłuszeństwo starszym! Ciemna hołoto, wtargnij do senatu I przegoniwszy z jego ław starszyznę, Sama w nich zasiądź i obejmij rządy! Słodkie panienki, nie krępujcie się: Na oczach matek zacznijcie się puszczać. Tonący w długach, zamiast spłacać je, Chwyćcie po prostu za kuchenne noże I poderżnijcie gardła wierzycielom! Słudzy i niewolnicy, grabcie panów: Oni też grabią, tylko w większej skali I oczywiście w majestacie prawa. Idź, pokojówko, do sypialni pana I zrób mu dobrze, gdy jego małżonka Akurat bawi w pobliskim burdelu. Krewki młokosie, wyrwij ojcu szczudła, Którymi w swym kalectwie się podpiera, I łeb mu rozwal, tak by mózg wystąpił. Niech wszelka bojaźń, pobożność, kult bogów, Ład, sprawiedliwość, prawda, mir domowy, Dobre sąsiedztwo i spokojny sen, A wreszcie edukacja, obyczaje, Prawo, hierarchia, obrzędy i święta – Niech się to wszystko załamie i zmieni We własne przeciwieństwo – w skrajny chaos!
Nieco dziwi to, że te przełożone teraz na nowo przez Antoniego Liberę greckie dramaty Shakespeare’a, szczególnie może „Tymon z Aten”, tak rzadko trafiały na scenę. A przecież „Tymon…” – co podkreśla Libera w przedmowie – współbrzmi z powstałym w tym samym czasie (1605–1606) sławnym „Królem Learem”, tyle że „»Lear« utrzymany jest w tonacji wybitnie tragicznej, a »Tymon« – w quasi-komediowej lub zjadliwie szyderczej. W obu wypadkach mamy do czynienia ze zjawiskiem niewdzięczności i okrucieństwa bliskich i w obu motyw »jedynego sprawiedliwego« […]. W obu wypadkach wreszcie pobrzmiewa ton bezgranicznego zwątpienia w ludzkie wartości i jakikolwiek sens owego »najlepszego ze światów«”. Autor nowego przekładu powiada, że dokonał go głównie z myślą o twórcach teatru, o aktorach. Zanim jednak zobaczymy na scenie odnowionego „Tymona z Aten”, przeżyjmy radość z obcowania z dramatami Shakespeare’a napisanymi tak, „jak mówi się obecnie, ale zarazem językiem niepospolitym, »wysokim«”. A po wydanych w tej samej edycji dwóch tomach dramatów rzymskich czekamy na jeszcze jeden tom dramatów greckich, z „Peryklesem” i „Cymbelinem”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.