Marcin Przydacz zabrał głos w sprawie dalszego embarga na ukraińskie zboże. Przypomnijmy, że unijne regulacje w tym temacie wygasają 15 września, jednak premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że Polska i tak nie otworzy swoich granic na ziarno z Ukrainy.
Zapowiedź szefa polskiego rządu wywołała niezadowolenie w Kijowie. Premier Denis Szmyhal zaapelował o to, aby Polacy nie ulegali "populizmowi" i nadal wspierali Ukrainę.
Tymczasem Przydacz stwierdził, że "to, co najważniejsze dziś, to obrona interesu polskiego rolnika".
– Jesteśmy w okresie żniw. Polskie zboże musi zostać zebrane, musi zostać zmagazynowane i dystrybuowane po odpowiedniej, godnej cenie. Jeśli chodzi o Ukrainę, to naprawdę otrzymała dużo wsparcia od Polski. Myślę, że warto by było, żeby zaczęła doceniać to, jaką rolę przez ostatnie miesiące i lata dla Ukrainy pełniła Polska. Stąd też takie, a nie inne decyzje, jeśli chodzi o ochronę granic – stwierdził szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej na antenie TVP.
Ostry głos z Kijowa
Słowa Przydacza wywołały nerwową reakcję w stolicy Ukrainy. Zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Andrij Sybiha zaprotestował przeciwko próbom narzucenia "polskiemu społeczeństwu przez niektórych polityków bezpodstawnych twierdzeń, że Ukraina nie docenia pomocy z Polski".
– To oczywista gra, która służy do tego, by realizować własne interesy. Nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistością. To manipulacja. Prawda wygląda inaczej. Jest nią przyjazny i otwarty dialog między prezydentami Ukrainy i Polski, którzy mają wysoki poziom wzajemnego zrozumienia i zaufania – powiedział. Słowa ukraińskiego urzędnika są cytowane przez portal "Ukraińska Prawda".
Sybiha przekonywał, że ukraińscy żołnierze walczą obecnie w obronie bezpieczeństwa całego regionu. Z kolei ukraińscy rolnicy ryzykują życie pracując "na zaminowanych polach i pod ostrzałem rakietowym".
– W tych wyjątkowych okolicznościach naciski, by Ukraina w ramach wdzięczności dla Polski zaakceptowała zamknięcie swoich granic dla ukraińskich produktów rolnych, jest równoznaczne ze zmuszaniem nas do wyrażenia zgody na "eutanazję". Nie ma nic gorszego, niż gdy twój wybawca żąda od ciebie opłaty za ratunek, nawet gdy krwawisz – ocenił.
Czytaj też:
Koniec dobrych relacji z Ukrainą? Warzecha zapowiada nowe "Do Rzeczy"Czytaj też:
Media: Zełenski gra na nowe otwarcie polityczne w Polsce