Można by powiedzieć, że dla naszych Czytelników to nic nowego. Tygodnik „Do Rzeczy” od początku covidowej paranoi punktował nadużywanie i łamanie prawa, absurdalne ograniczenia, bezzasadne decyzje. Pokazywaliśmy, jak niektórym politykom czy ekspertom marzył się nowy totalitaryzm zbudowany na bazie covidowego strachu i szantażu argumentem o bezpieczeństwie oraz rzekomym „sianiu śmierci” przez każdego, kto nie chciał nosić maseczki choćby na pustej ulicy albo nie akceptował rzekomej konieczności niszczenia szeroko pojętego sektora usług. Prezentowaliśmy również analizy i badania, które zadawały kłam hurraoptymistycznym zapewnieniom, gdy idzie o wpływ szczepionek. W odwecie byliśmy nazywani „antyszczepionkowcami”. Zresztą już wtedy zaczęła się gra w szukanie rzekomych rosyjskich wpływów, bo przecież zwolennicy autorytarnych metod w walce z covidem twierdzili, że sceptyczne głosy nie tylko są w rosyjskim interesie, ale wręcz są przez Rosję inspirowane. Dotyczyło to także najlepiej nawet uargumentowanych i udokumentowanych wystąpień czy artykułów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.