Gen. Polko: Były tajne plany likwidacji GROM. Sprzeciwiłem się
  • Mateusz KosińskiAutor:Mateusz Kosiński

Gen. Polko: Były tajne plany likwidacji GROM. Sprzeciwiłem się

Dodano: 
Gen. Roman Polko, były dowódca GROM
Gen. Roman Polko, były dowódca GROM Źródło:PAP / Albert Zawada
- W nazwie mamy „Plan obrony Rzeczpospolitej” a w praktyce był to plan poddania połowy Polski - mówi, w rozmowie z DoRzeczy.pl, generał Roman Polko.

DoRzeczy.pl: Czy dobrze się stało, że minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak ujawnił informacje o obronie Polski na linii Wisły?

Gen. Roman Polko: Przede wszystkim w nazwie mamy „Plan obrony Rzeczpospolitej”, a w praktyce był to plan poddania połowy Polski. Z pewnością dobrze się stało. To nie jest żadna zdrada tajemnicy. Sytuacja strategiczna, operacyjna diametralnie zmieniła się po inwazji rosyjskiej na Ukrainie. Zasłanianie się nimbem, że to tajemnica, że nie wolno tego ujawniać jest po to, żeby pokazać, że nic nie zrobiono w kwestii bezpieczeństwa państwa. Jestem w stanie zrozumieć, że nie było potencjału, przy takiej ocenie zdolności rosyjskiej do prowadzenia operacji, które okazały się nieprawdziwe. Druga armia świata nie okazała się wcale taka niezwyciężona.

Odpowiedzialnością polityków i dowódców najwyższego szczebla jest podjęcie środków zaradczych. Nie polegających na tym, że będziemy prowadzić obronę manewrową, będziemy się bronić na Wiśle i czekać na pomoc NATO. To byłoby podejście z II wojny światowej, gdzie koalicjanci nie przyszli z pomocą, a zdolności nie pozwalały nam się bronić. Powinny być podjęte radykalne działania, tak jak teraz są podejmowane, by zwiększyć własny potencjał bojowy, zwiększyć armię. A robiono coś przeciwnego. Ten plan zapisano, podpisano, stwierdzono, że wszystko jest w porządku. To jest największym uchybieniem tych, którzy wtedy dzierżyli władze i decydowali o naszym bezpieczeństwie. To absolutny skandal. Patrząc na to, jak armia rosyjska, a wcześniej radziecka wyglądają, to było to nic innego tylko skazywanie ludzi, którzy te obszary zamieszkują, na podobny, tragiczny los, który obserwujemy na podbitych terenach na Ukrainie. Tam są mordy i terroryzowanie ludności.

Mam deja vu, bo był taki plan rozwoju sił zbrojnych na lata 2005-2010, który był konstruowany znacznie wcześniej i w tym tajnym planie zapisano w istocie likwidację jednostki GROM. Przekazanie połowy marynarce, rozwadnianie jednostki. Sprzeciwiałem się temu mocno, chociaż w zasadzie nie miałem prawa o tym planie wiedzieć, ale były pewne wycieki ze Sztabu Generalnego i ta informacje do mnie dotarła. I całe szczęście. Podobnie jest tutaj. To dobrze, że ten plan został ujawniony, to sygnał dla wszystkich następców, że zaniechanie działań, przejście do porządku dziennego, nad brakiem gwarancji bezpieczeństwa, nie zostanie anonimowe, że ludzie, którzy podpisywali tego typu dokumenty będą rozliczeni.

Prawo i Sprawiedliwość twierdzi, że zrobiło wiele, by przesunąć linię obrony na wschód. Rzeczywiście możemy to dostrzec?

Liczby nie kłamią. Kiedy funkcjonował minister Klich, a generał Cieniuch był zastępcą szefa sztabu generalnego, to redukowano jednostki. Żołnierze, którzy wracali z misji bojowych z Afganistanu, Iraku, nie mogli znaleźć miejsca służby, musieli odchodzić do rezerwy. Robiono to z premedytacją, chodziło o to, jak usłyszałem kiedyś od kadrowca, żeby nie nabyli uprawnień emerytalnych, które nabywa się w armii po 15 latach służby. Zwalniano ich, nie patrząc, że straty finansowe są dużo większe niż uprawnienia emerytalne.

Można zaklinać rzeczywistość, opowiadać różne historie, ale ta armia była stopniowo redukowana z 400 tys. po obaleniu byłego systemu, do mniej niż 100 tys. i ciągle zwijano poszczególne jednostki. To się nazywało reorganizacją, ale ta reorganizacja polegała na tym, że ciągle czegoś ubywało. Szczytem było, to gdy zastępca dowódcy 6 brygady powietrznodesantowej przyjechał do mnie i prosił mnie, by coś z tym zrobić, powiadomić media, bo był pomysł z połączenia brygady, z której jesteśmy tak dumni, z 25. brygadą kawalerii powietrznej. Wszędzie szukano oszczędności, redukowano. Generał Koziej wprowadził „deformę” systemu dowodzenia. Mówiono wtedy piękne słowa o przeskoku jakościowym, generacyjnym, ale wszystkie zdolności powstawały na planach, papierach, a w praktyce ubywało wszystkiego.

A jak wygląda kwestia modernizacji technicznej w wojsku?

To, co widzimy aktualnie, to wykorzystanie tego, co dzieje się do technologicznej rewolucji w polskiej armii. Całe postsowieckie uzbrojenie zostało przekazane walczącej Ukrainie, która potrafiła zrobić z niego użytek, obroniła swój kraj, a my przestawiamy się na najnowocześniejsze technologie, budujemy najsilniejszą armię lądową. Nie mamy innego wyjścia, mamy agresora, nie przyjmujemy postawy strusia, nie chowamy głowy w piasek, udając, że wszystko jest ok. W tych kwestiach jesteśmy najbardziej zagrożeni, jako największy kraj wschodniej flanki NATO musimy dawać przykład i głośno na forum sojuszu mówić o konieczności budowy planów ewentualnościowych, które będą zapobiegać takiej inwazji oznaczającej mordowanie polskiej ludności. Nie oddamy ani piędzi ziemi, nie są to tylko słowa, ale za tym poszły konkretne działania związane z utechnicznieniem, zwiększaniem stanów osobowych, czy chociażby zbudowaniem WOT, z których kpiono, drwiono, a które okazały się, że choć nie są zawodowe, to działają wyjątkowo profesjonalnie.

Czytaj też:
Linia obrony na Wiśle? Woźniak: To skrajny nieprofesjonalizm
Czytaj też:
Błaszczak: Polacy mają prawo wiedzieć, co szykował dla nich rząd Tuska

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także