Marek Belka znowu chce osłabiać złotego. Na konferencji w Genewie straszył zapaścią gospodarczą w Polsce, jeżeli euro będzie tracić na wartości. Ta „siła” złotego to na razie tylko kilka punktów procentowych różnicy i nie zawdzięczamy jej lepszemu bilansowi finansów publicznych czy kwitnącej gospodarce, tylko wojnie walutowej.
Europejski Bank Centralny konsekwentnie osłabia wartość euro w nadziei, że to rozhuśta unijną gospodarkę, która od 2007 r. po raz trzeci wpada w recesję. W czerwcu EBC zredukował stopę dyskontową z 0,25 proc. do 0,15 proc. i dodatkowo obłożył karą 0,1 proc. rezerwy bankowe trzymane na kontach w banku centralnym. Bezrobocie nie spadło, eksport nie wzrósł. Ani wtedy, ani po tym, jak kara została podniesiona do 0,2 proc., a oprocentowanie jednodniowych depozytów bankowych obniżone do 0,05 proc. Teraz prezes EBC chce drukować miliardy euro, żeby ostatecznie zdołować euro, co faktycznie może wzmocnić złotego.
Prezes Belka upatruje w tym katastrofy. Eksport runie, wzrośnie bezrobocie. Pewnie już nie pamięta, że nasz eksport rósł najszybciej w czasach historycznego wzrostu wartości złotego w latach 2005–2007. Może to przypisywać oczywiście efektowi nowości, po przyjęciu nas do UE, niemieckiej ekspansji w świecie. Jednak skoro wtedy nasz przemysł to przetrzymał, to co dopiero teraz? Po 10 latach kupowania nowych technologii, inwestowania w linie produkcyjne i poprawę jakości produktu. Co takiego według Belki się stało, że nagle utraciliśmy konkurencyjną przewagę? Prezes patrzy na różne wskaźniki. Nie tylko na relacje złotego do euro. Widzi spadek zainteresowania inwestorów polskim rynkiem.
Widzi, że koszty produkcji w Polsce wzrosły za sprawą obciążeń podatkowych, nowych regulacji i przeszkód biurokratycznych. Widzi słabsze notowania Polski w światowych rankingach. I widzi, że jedyny znaczący wzrost w Europie odnotowuje Wielka Brytania. Nie za sprawą psucia waluty, ale 75 proc. redukcji wydatków publicznych i 25-procentowemu przyrostowi dochodów. Mniej biurokracji, więcej wolności. Dokładnie odwrotna droga od tej, jaką obrała Polska.
Nie wiem, czy to kwestia otoczenia czy ilości wódki, ale prezes Belka coś nie potrafi wzbić się na wyżyny swojej elokwencji, wyłuskać z bogatego słownika wyrazów obcych kilka prostych, ale dosadnych zwrotów, co należałoby zrobić z tą naszą polityką gospodarczą. Z podatkami, biurokracją, programami społecznymi. Jedyna strategia, jaką widzi, to osłabimy złotego, zabierzemy ludziom, damy zachodnim koncernom. •