Miękki, ale realny upór naszych „bratanków” manewrujących w cieniu Turcji, jeszcze bardziej dotychczas zadziornej wobec Szwecji, rodzi pytanie o skuteczność polityki zagranicznej mniejszych od Polski krajów gotowych asertywnie eksploatować ich podstawowy atut, którym jest świadoma siebie suwerenność. W rzeczy samej, zwlekanie Turcji i Węgier, a to razem, a to osobno, a to na przemian, w każdym razie – w ewidentnej grze zespołowej, przypominałoby komedię, gdyby nie trwająca wojna u granic NATO, angażująca militarny potencjał sojuszu po stronie Ukrainy. Tymczasem w dobie tej tragicznej wojny węgierska rozgrywka bynajmniej nie jest farsą, a właśnie nastawioną na własne korzyści polityką. Wszak zarówno Turcja, jak i sekundujące jej dotychczas w tych kwestiach Węgry zdają się jak najbardziej gotowe ratyfikować członkostwo Szwecji w NATO, ale nie za darmo – za konkretną polityczną cenę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.