Stąd złośliwa ksywa „Bazooka”, która do pana komendanta przylgnęła. Kwestia ta przewija się w kontekście dla Polski bardzo niekorzystnym. Oto, co mówią rozmówcy Parafianowicza.
Minister Z.: W połowie grudnia Szymczyk odpalił u siebie w gabinecie granatnik. To była broń, którą dostał w prezencie od Ukraińców. A Ukraińcy dostali ją chyba od Niemców. Żałośnie tłumaczył później, że to miał być głośnik. Mariusz Kamiński go bronił. Bo co miał innego robić? Szymczyk nie był w tym wszystkim najważniejszy. Niestety stał się obiektem pogardy na Ukrainie. I to nawet nie dlatego, że odpalił ten granatnik. Oni by to zrozumieli. Gorsze było tłumaczenie. Kreowanie się na ofiarę zamachu.
Oficer służb: – Afera z Jarosławem Jakubem Szymczykiem jest niedoceniana. Żądanie od Ukraińców wyjaśnień i robienie zamieszania, jakby to miał być realny zamach, budziło u nich niesmak. Patrzyli na nas jak na frajerów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.