Kiedy spotykamy się z oburzeniem wobec słów krytycznych i wręcz niepochlebnych o działaniach Papieża, warto uświadamiać oburzonych, że bezgraniczny kultu dla biskupa Rzymu, rodzaj tabu jaki otacza jego osobę od kilku dziesięcioleci, wcale nie jest katolicką oczywistością.
Może nawet jest pewnego rodzaju błędu jaki narodził się szczególnie w ostatnim stuleciu. Namiestnikowi Chrystusa należy się pewnego rodzaju cześć, którą należy uszanować wobec jego majestatu, ale czcią to nie jest otoczone każdego jego słowo.
Sprawa ta przyszła mi na myśl ostatnio, gdy amerykański teolog Peter Kwasniewski przypomniał znane, także polskiemu czytelnikowi słowa, zapisane na przełomie XIX i XX wieku teologa Adriana Fortescue. Fortescue nie był w żadnym razie modernistą, ani żadnym nowinkarzem. Nic z tych rzeczy. A jednak dał świadectwo pewnej bezpośredniości w wyrażaniu swoich zastrzeżeń wobec papieży.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.