Obydwaj byli arcybiskupami poznańskimi. Obydwaj musieli stawić czoła kulturkampfowi idącemu na nas z Niemiec. Paradoksalnie abp Ledóchowski miał łatwiej, chociaż za swój opór wobec bismarckowskiej (a gorliwie wspieranej przez pruskich liberałów) antykatolickiej „wojny o kulturę” zapłacił uwięzieniem w twierdzy. Łatwiej, bo linie podziału były jasno wytyczone. Po jednej stronie Kościół, po drugiej nacierający w zwartym szyku na podobieństwo grenadierów Fryderyka II kulturkampferzy. Po stronie katolickiej wszyscy, nie wyłączając niemieckich biskupów, czuli się „filią Watykanu” i czerpali z tego siłę potrzebną do konfrontacji z potężnym państwem Hohenzollernów, skąpanym w świeżej chwale Sadowy i Sedanu.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.