Aż trudno uwierzyć, że obchodzimy już drugie urodziny! W imieniu całej redakcji „Historii Do Rzeczy” bardzo dziękuję wszystkim naszym wiernym Czytelnikom. To dzięki Państwa wsparciu od początku utrzymujemy się na pozycji najpopularniejszego magazynu historycznego w Polsce. To dzięki Państwu mogliśmy przygotować 24 numery miesięcznika. A pomysłów mamy na kolejne setki!
Często spotykam się z pytaniem, jaka właściwie jest linia „Historii Do Rzeczy”. Zawsze odpowiadam w ten sam sposób: nasza linia jest taka, że nie mamy linii. Piszemy o wszystkim, co ciekawi naszych Czytelników, nie oglądając się na żadne mody, wymogi propagandy albo zasady politycznej poprawności.
Dlatego tak wiele miejsca na naszych łamach poświęcamy ludobójstwu Polaków na Wołyniu. Argumenty, że nie wypada o tym pisać ze względu na dobro stosunków z Ukrainą, uznajemy za niepoważne. Nie zamierzamy też milczeć o operacji polskiej NKWD 1937–1938 i innych sowieckich zbrodniach przeciwko narodowi polskiemu.
To samo dotyczy Niemców. Chociaż dzisiaj jesteśmy sojusznikami, pojednanie nie może przecież opierać się na historycznej amnezji. Nie przez przypadek najnowszy numer „Historii Do Rzeczy” poświęciliśmy pacyfikacji Zamojszczyzny – jednemu z najbardziej dramatycznych epizodów Holokaustu Polaków.
Przy całym szacunku dla cierpień narodu żydowskiego w trakcie Zagłady nie widzimy powodu, aby zamiatać pod dywan ciemne epizody w dziejach tej społeczności. Na przykład kolaborację z Armią Czerwoną w 1939 r.
Wbrew panującej w Europie Zachodniej modzie na pacyfizm nie ukrywamy również tego, że jesteśmy dumni z sukcesów oręża polskiego i oddajemy hołd dzielnym żołnierzom Rzeczypospolitej. Jednocześnie na łamach „Historii Do Rzeczy” spieramy się o kluczowe decyzje podjęte przez polskich przywódców. Choćby takie jak wywołanie powstania warszawskiego.
Jedno mogę Państwu obiecać – następne numery „Historii Do Rzeczy” na pewno nie będą nudne.