Podwyżki dla nauczycieli jednak niższe niż obiecywał Tusk. Wiceprezes ZNP: Jestem wściekła

Podwyżki dla nauczycieli jednak niższe niż obiecywał Tusk. Wiceprezes ZNP: Jestem wściekła

Dodano: 
Sala lekcyjna, zdjęcie ilustracyjne
Sala lekcyjna, zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP / Tytus Żmijewski
– Nie jestem rozczarowana, jestem wściekła – mówi wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Urszula Woźniak.

W trakcie kampanii wyborczej Koalicja Obywatelska obiecywała nauczycielom olbrzymie podwyżki. Okazuje się jednak, że finalny wzrost wynagrodzeń będzie zdecydowanie niższy niż zapowiadał Donald Tusk.

Barbara Nowacka obiecywała, że pensje nauczycieli wzrosną od 2024 roku między 30 a 33 proc. Polityk zapewniała, że chodzi o kwotę co najmniej 1500 zł.

"Gazeta Wyborcza" donosi jednak, że projekt rozporządzenia ws. podwyżek ostatecznie wygląda inaczej. Obiecane "nie mniej niż 1,5 tys. zł brutto" nie dotyczy bowiem realnych wynagrodzeń, tylko średnich, do których wliczanych jest wszystkich kilkanaście dodatków, jak również odprawy emerytalne.

– Te podwyżki spłaszczają wynagrodzenia nauczycielskie w sposób tragiczny. Nauczyciel mianowany będzie zarabiał zaledwie o 149 zł brutto więcej od początkującego. Nauczycielka z 14-letnim stażem, z czterema kwalifikacjami, o tyle więcej będzie zarabiać od absolwenta po studiach. Nauczyciele mianowani nie zostawili suchej nitki na tym projekcie płacowym. Są po prostu wściekli – mówi Urszula Woźniak w rozmowie z "Wyborczą".

Ile otrzymają nauczyciele?

Związek Nauczycielstwa Polskiego wylicza, że:

  • nauczyciel początkujący z przygotowaniem pedagogicznym otrzyma 1218 zł brutto więcej;
  • mianowany – 1167 zł;
  • dyplomowany – 1365 zł.

To oznacza, że zarobki od marca – z wyrównaniem od stycznia – wyniosą:

  • dla nauczyciela początkującego 4908 zł brutto (dotychczas to 3690 zł brutto),
  • dla nauczyciela mianowanego 5057 zł brutto (dotychczas to 3890 zł brutto),
  • dla nauczyciela dyplomowanego 5915 zł brutto (dotychczas to 4550 zł brutto).

– Okazuje się jednak, że 1,5 tys. zł dotyczy mitycznego wynagrodzenia średniego, a nie realnej stawki. Warto przypomnieć, że o 30-procentowej podwyżce rozmawialiśmy jeszcze z byłym ministrem Przemysławem Czarnkiem i mówiliśmy o niej w kontekście rekompensaty inflacyjnej – mówi szef oświatowej Solidarności Waldemar Jakubowski.

Czytaj też:
Rewolucja w szkole. Nowacka zapowiada koniec zadań domowych
Czytaj też:
Koniec prac domowych. Piontkowski: Absurdalny pomysł

Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytaj także