– Jest taki pogląd, że ludzie – dla rozwoju zawodowego, ale i zwykłej higieny psychicznej – powinni zmieniać miejsce pracy co kilka lat. Przez lata w Polsacie czułem się tak komfortowo, że nie odnosiłem tego do siebie. Na pewnym etapie jednak stwierdziłem, że to, co miałem zrobić, już zrobiłem, a i sam Polsat chyba nie miał na mnie jakiegoś specjalnego pomysłu, tak bywa – powiedział Szeląg w rozmowie z Pudelkiem.
W ostatnim czasie prezenter zasłynął m.in. z przeprosin dla LGBT, który wygłosił na wizji.
Oferta pracy jeszcze przed wyborami
Wojciech Szeląg nie ukrywa, że perspektywa nowej pracy wydawała się mu niezwykle atrakcyjna. Co ciekawe przekazał, że pierwsze oferty pracy w "nowej" TVP pojawiły się na długo przed objęciem władzy przez rząd Donalda Tuska.
– Gdy zatem pojawiła się alternatywa, trudno było z niej nie skorzystać. Dziś nie będę ukrywał, że jakieś wstępne ustalenia pojawiły się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Byli ludzie, którzy już wtedy pomyśleli, że po 15 X może pojawić się okno możliwości. Ryba tęskni do wody, więc nie wahałem się ani chwili i już wtedy powiedziałem: "tak". Każdy dzień upewnia mnie, że była to najlepsza decyzja – dodał.
– Już trzeci raz w życiu udaje mi się współtworzyć coś od samego początku, niemal od zera. To niezwykłe przeżycie, bez przesady – niezasłużony dar od losu. Ludzie, którzy zdecydowali się wejść do tej rzeki, bez wątpienia ryzykowali, bo nie wiedzieli, co z tego będzie. Ale to też nas wszystkich łączy, atmosfera była niesamowita już od pierwszego dnia, kiedy trafiłem na Woronicza. Jedziemy na jednym wózku i wzajemnie od siebie zależymy. Jakby nie było, pracujemy nad tym samym projektem, który nazywa się: "Zmiana złych skojarzeń Polaków z TVP" – podsumował Wojciech Szeląg.
Czytaj też:
Zmanipulowany sondaż w "19:30". TVP się tłumaczyCzytaj też:
"Nie chcą cię tu". Ostre starcie Stanowskiego i Pereiry w Kanale Zero