Poza wszystkim innym polski pisarz ma jedną, nie do wybaczenia wadę: nadal się go czyta i robi się to dla przyjemności. Tak, największą zbrodnią Sienkiewicza, której nie mogą darować mu dzisiejsze feministki/ści, literaturoznawczynie/cy, ideolożki/owie, profesorki/rzy, krytyczki/cy i cała ta nieprzeliczona rzesza niedokształconych i pozbawionych talentu producentek/ów pustych słów, jest to, że był mistrzem języka, że opowiadał żywo i porywająco, że bohaterowie jego, o zgrozo, pociągają, że Polacy (i Polki), rozczytują się w nim.
Niewdzięczna, głupia i zacofana Polska zamiast rzucić się z entuzjazmem na napisane tępą i nieskończenie rozwlekłą prozą „Księgi Jakubowe” pani Tokarczuk (to ta, która według „GW” miała zastąpić Sienkiewicza i która to idealnie nadaje się za patronkę Polski bez polskości) woli wciąż starą prozę Sienkiewicza. Woli czytać o obronie Jasnej Góry i przemianie duchowej Kmicica zamiast zgłębiać mądrości żydowskich kabalistów i mesjaszy w rodzaju Sabbataja Cwi czy Jakuba Franka. Tak! Zamiast dostrzec wielkość zaprzaństwa, apostazji, dwulicowości i podstępu, pławi się w tęsknocie za czystością i szlachetnością, za grzesznikami, którzy chcą powstać z błota, bo wciąż wierzą w obiektywną prawdę. Jak może być inaczej, skoro nasz noblista był, o zgrozo, Polakiem i katolikiem i białym mężczyzną, a więc uosabiał całe zło patriarchalnego świata, który raz na zawsze musi sczeznąć, by na jego zgliszczach powstała nowa cywilizacja płynnych tożsamości i europejskich (naszych zachodnich) wartości. Uosabiał to, co musi zostać raz na zawsze zapomniane i przezwyciężone: wiarę w wielkość chrześcijaństwa, piękno katolicyzmu, przewagę kultury europejskiej i wyższość moralną cywilizacji (a kysz, a kysz, co za przeklęte słowo, wciąż jeszcze nie całkiem przekreślone) białego człowieka. Aż się sam przeraziłem pisząc to słowo, bo przecież policja myśli czuwa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.