Podczas piątkowego posiedzenia posłowie skierowali wszystkie projekty dotyczące prawa aborcyjnego do komisji nadzwyczajnej. Chodzi o dwa projekty klubu parlamentarnego Lewicy oraz propozycje Trzeciej Drogi i Koalicji Obywatelskiej. Decyzją Sejmu zostanie powołana komisja nadzwyczajna do rozpatrzenia projektów ustaw aborcyjnych.
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. aborcja jest w Polsce legalna tylko przy dwóch przesłankach: gdy zagrożone jest życie i zdrowie kobiety lub gdy ciąża jest skutkiem czynu przestępczego. Wyrok TK usunął z przesłanek pozwalających na legalną aborcję przesłankę mówiącą o wadach płodu.
Kto po Andrzeju Dudzie?
Wśród zwolenników liberalizacji prawa aborcyjnego jest obawa, że nawet jeśli uda się przegłosować zmiany w parlamencie, to ustawę i tak zawetuje prezydent Andrzej Duda. Jednak minister rodziny, pracy i polityki społecznej uważa, że koalicja rządząca powinna raczej zastanawiać się nad tym, kto będzie następnym prezydentem Polski, ponieważ Andrzej Duda "już pakuje walizki".
– Andrzej Duda, i powiedzmy to sobie w końcu szczerze, już pakuje walizki. Czas prezydencji Andrzeja Dudy dobiega końca. Pytanie, które powinniśmy dzisiaj stawiać […] to jest to, kto będzie po Andrzeju Dudzie gospodarzem pałacu i kto być może będzie decydował o złożeniu podpisu nad tym, nad kolejnymi projektami o prawach kobiet – powiedziała polityk lewicy.
Dziemianowicz-Bąk podkreślała, że zmiany w prawie aborcyjnym powinny dawać swobodę decydowania o możliwości usunięcia dziecka.
– Jeżeli ktoś nie chce przerywać ciąży, nigdy nie powinien być do tego zmuszany i nigdy nie będzie zmuszany przez żadnego polityka, żadną polityczkę z Lewicy. Ale symetrycznie, analogicznie, jeżeli ktoś chce zdecydować inaczej o swojej ciąży, o swoim życiu, także powinien mieć do tego prawo – powiedziała.
Czytaj też:
Głosy niezadowolenia w KO ws. Giertycha: Powinien ponieść konsekwencjeCzytaj też:
Hołownia: To była dobra decyzja