Palade: Układanie list na eurowybory to traktowanie wyborców jak idiotów

Palade: Układanie list na eurowybory to traktowanie wyborców jak idiotów

Dodano: 
Marcin Palade, socjolog polityki
Marcin Palade, socjolog polityki Źródło:YouTube / Klub Ronina
- To, co oglądamy z układaniem list partyjnych, to jest traktowanie wyborców jak idiotów. Z jednej strony KO wysyłająca ministrów, co nie zdążyli się jeszcze rozpakować w gabinetach. Z drugiej ta żonglerka kandydatami między okręgami, jak w PiS - mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl Marcin Palade, socjolog zajmujący się geografią wyborczą.

DoRzeczy.pl: Znamy coraz więcej szczegółów na temat kształtu list do Parlamentu Europejskiego. Czy mamy kolejną odsłonę twardego starcia PO z PiS-em? Mam wrażenie, że wielu kandydatów całkiem niedawno startowało w wyborach krajowych.

Marcin Palade: To kolejne starcie dwóch gigantów poprzez polaryzację. Czy udane? To się okaże. PiS startuje, by utrzymać pozycję partii numer 1 z eurowyborów 2019, ale szerzej ze wszystkich głosowań począwszy od sejmików w 2014 r., których uzbierało się już dziewięć. KO chce tę zwycięską passę Kaczyńskiego w końcu przerwać. Nie udało się do sejmików w kwietniu, kolejna szansa w czerwcowych eurowyborach. Stąd duże nazwiska na listach jednych i drugich. Mają mobilizować wyborców, uaktywniać machiny partyjne.

Zdołają?

Wątpię. Nie spodziewam się frekwencji wyższej, niż w wyborach samorządowych. Przecież to, co oglądamy z układaniem list partyjnych, to jest traktowanie wyborców jak idiotów. Z jednej strony KO wysyłająca ministrów, co nie zdążyli się jeszcze rozpakować w gabinetach. Z drugiej ta żonglerka kandydatami między okręgami, jak w PiS. To pod jakimi listami z nazwiskami kandydatów wyborcy się podpisują? Martwe dusze jak u Gogola? To ma mobilizować do głosowania? Śmiem wątpić.

Czy możemy spodziewać się powtórzenia wyników z wyborów krajowych? Czy może będzie delikatna zwyżka dla PO, która zawsze w wyborach europejskich ma lepszy wynik?

To zależy w dużej mierze od frekwencji. Im niższa, tym większy udział twardych elektoratów i lepsze wyniki PiS i KO, a problemy choćby Trzeciej Drogi. Czy średnie i wielkie miasta się ożywią? Czy małe miasteczka i wieś uznają, że wybory do parlamentu w odległej Brukseli warte są zainteresowania?

Jaką rolę odegrają w wyborach Lewica, Trzecia Droga i Konfederacja?

Lewica ma bardzo ważny test, który musi przejść pozytywnie. W rozumieniu wyniku sporo powyżej 5 proc. Jeśli Lewica powtórzy rezultat z sejmików, bądź znajdzie się pod progiem wyborczym, to w przestrzeni publicznej postawione zostanie otwarcie pytanie o sens egzystencji tej formacji. Na jej dalszą słabość czeka Donald Tusk, który pragnie przejąć większość elektoratu Lewicy i wybrać, niczym rodzynki w cieście tych polityków, których obecność uzna za przydatną w budowaniu bardzo szerokiej centrolewicy. Pod wybory prezydenckie, być może z nim jako kandydatem. Do tego, w planie lidera KO, potrzebne jest też osłabienie Trzeciej Drogi. Najlepiej do wyniku jednocyfrowego. Nie udało się w sejmikach to może udać się w eurowyborach. A słabsza Trzecia Droga to słabszy Hołownia, czyli wracamy do przyszłorocznej potyczki o Belweder. Zresztą nie tylko Tuskowi, ale Kaczyńskiemu czy Konfederacji będzie łatwo atakować Trzecią Drogę. To jedyna licząca się formacja, która w kluczowych sprawach unijnych: imigracja, Zielony Ład czy eurofederacja nie ma jednego stanowiska. Obecność na listach TD takiej choćby Róży Thun to skarb dla konkurencji na prawo od TD. Można walić jak w bęben. A Konfederacja? Przeszła właśnie z najtrudniejszych do teoretycznie najłatwiejszych dla siebie wyborów. Czy to wykorzysta na swoją korzyść i zbliży się do wyniku dwucyfrowego? To w jej przypadku, podobnie jak Trzeciej Drogi i Lewicy ostatni test przed wyborami prezydenckimi, które, jak wszystkie po 2005 roku, zdominuje głównie spór między KO i PiS.

Czytaj też:
Mularczyk: Wstydzę się formuły, którą zaprezentował Radosław Sikorski
Czytaj też:
Andruszkiewicz: Wyjechać z Polski to spełnienie marzeń wielu polityków KO

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także