Piekielny Wolter i jego współczesne dzieci
  • Wojciech GolonkaAutor:Wojciech Golonka

Piekielny Wolter i jego współczesne dzieci

Dodano: 
Wolter w pałacu Sanssouci u Fryderyka Wielkiego. Rys. Pierre Charles Baquoy
Wolter w pałacu Sanssouci u Fryderyka Wielkiego. Rys. Pierre Charles Baquoy Źródło:Wikimedia Commons
Dzisiejsi globaliści w podejściu do człowieka niewiele różnią się od elit z epoki oświecenia.

Myśl oświeceniowa, której przypisuje się zazwyczaj, wedle zresztą jej nazwy, nimb światłości, jest od dekad traktowana jako niepodważalny fundament współczesnej demoliberalnej polityki i gwarancja dojrzałości rządzących elit (te ostatnie raczej gorszyłyby się na myśl, że są cokolwiek dłużne mrocznym wiekom średnim chrześcijańskiej cywilizacji, kiedy to notabene rozkwitły w Europie uniwersytety i bezpłatne szpitale). Jednak z postępem demoliberalnym i jego piewcami bywają notorycznie problemy w postaci dystorsji nienadążającej za nimi, nieufnej i nieoświeconej w ogóle ludzkości, co, ma się rozumieć, rodzi frustrację tychże elit, dość podobną do rozgoryczenia ludzkością XVIII-wiecznych filozofów. Podobieństwa te, choćby w wydaniu współczesnych nam globalistów, są na tyle zbieżne, że rzeczywiście warto się zastanowić, czy przypadkiem sam ten fundament nie jest nośnikiem pewnej pierworodnej skazy, a myśl oświeceniowa – zbyt usakralizowanym mitem zasłaniającym nie tak znowu piękną rzeczywistość.

Zacznę od pewnego prostego porównania, które moim zdaniem bardzo dobrze ilustruje właśnie kwestię mitu światłości o niepoznanym dotąd znaczeniu. Otóż mój ulubiony Paryż, ville des lumières – miasto świateł, jak mawiają, miasto oświecenia – zdobi w jednym, jakże symbolicznym miejscu, na placu Bastylii, kolumna zwieńczona „aniołem niosącym światło”, wyzwolonym ze swych kajdanów, będącym łącznikiem niebios i ziemi (monument upamiętnia rewolucję lipcową z 1830 r., obalającą rządy Burbonów na rzecz monarchii orleańskiej i burżuazji). Otóż etymologicznie rzecz ujmując, anioł niosący światło to Lucyfer, „wyzwolony” zresztą z odwiecznego porządku Bożego przez swe „non serviam” – „nie będę służył!” – co już samo w sobie w przypadku tego zabytku zaskakuje.

Ale zdziwienie to staje się o wiele głębsze i rodzi dalsze pytania o właściwe znaczenia tego symbolu, a może i rzeczywistego anioła, kiedy pomyślimy, że to właśnie patriarcha myśli oświeceniowej, Wolter, pisał do swych współbraci, tytułując: „Do moich braci w Belzebubie”; „Niech Belzebub ma cię w swej świętej pieczy, mój drogi markizie”; „Bracie, me bratnie wnętrzności, które dają o sobie znać, zmuszają mnie do pozdrowienia cię w Belzebubie”; „Pamiętaj o świętej przysiędze, którą sobie złożyliśmy w grobowcu Lucyfera”, a w końcu, myśląc o swej śmierci: „Gdybym nie był tak bliski odwiedzenia Szatana, naszego wspólnego ojca, i gdybyśmy mogli spotkać się w jakimś zakątku tego innego piekła nazywanego ziemią, przekonałbym waszą diabelską dostojność o mym szczerym i niezmiennym oddaniu.

Artykuł został opublikowany w 25/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także