DoRzeczy.pl: Panie prezesie, konflikt o kształt wystawy w Muzeum II Wojny Światowej trwa od dawna. Dlaczego druga strona upiera się przy tym, by nie eksponować na niej konkretnych bohaterów narodowych?
Prezes Karol Nawrocki: Trudno zrozumieć, dlaczego nowa dyrekcja działa tak nieracjonalnie. Po pierwsze, historyczność, siła przekazu i istoty polskiego doświadczenia w czasie II wojny światowej, zapisana w tych postaciach, jest przecież oczywista. Po drugie, polski sąd po pięciu latach postępowania przyznał, że zmiany na wystawie głównej powinny pozostać. W końcu po trzecie, mówimy o bohaterach, którzy nie budzą kontrowersji, nawet politycznych. Sposób komunikowania i przeprowadzenia tych zmian jest wręcz kuriozalny. Wygląda więc po prostu na to, że nową dyrekcję przerosło zadanie kierowania tak poważną placówką.
Dlaczego ważne jest prezentowanie historii na przykładzie konkretnych życiorysów?
Z życiorysów rotmistrza Witolda Pileckiego, błogosławionej rodziny Ulmów i świętego ojca Maksymiliana Kolbe możemy wyczytać istotę polskich doświadczeń w czasie II wojny światowej i historii Polski po 1945 roku. Te postaci to odbicie walki i cierpienia Polaków, poświęcenia dla wielkiej sprawy – także w kontekście wartości chrześcijańskich. Istota relacji polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej, z pełnym kontekstem. Literalnie każdy z tych życiorysów można rozwinąć w istotę naszej historii.
Czy w muzeach na całym świecie eksponuje się konkretne postacie z epoki, o której opowiada dana placówka?
Oczywiście! Moje doświadczenie międzynarodowe w tym zakresie mówi, że niezależnie, czy jest to Europa, Azja, czy Stany Zjednoczone, to opowieść historyczna przez pryzmat życiorysów uczestników historii, jest właśnie tym, co stanowi o emocji narracji. Z tej emocji, autentyzmu rodzi się prawda, świadomość i odpowiedzialność – za wspólną historię właśnie.
Czytaj też:
Prof. Wysocki: To, co dzieje się w Muzeum II Wojny Światowej to wynaradawianieCzytaj też:
Śpiewak: Lewica ma mało tlenu